Gdy SERCE OCEANU krvavi v niebiosa..
Tyle razy już umierałem i zawsze znajdywał się sposób by wrócić
do ŻYCIA.. Nawet pan Bóg popełnia błędy.. A co jest przyczyną
tamtych wszystkich.. nieszczęść.. no zastanów się z kim dzielisz
swoje SZCZĘŚCIE.. a kto jeszcze nigdy nie był tak daleko jak
dziś.. najdalej.. by budować świątynie nie znane już na tej
ziemi.. I to ma budzić Twój uśmiech..
Błazenada.. prowokacja.. kłopoty..
Nie mogę dziś zasnąć.. I przyjdź proszę.. o twojej
przyszłości.. to okropne.. Miłosierdzie.. ale ty znów chcesz
wybaczenia.. sam.. nie wiesz.. Siła.. słabość.. mrok
rycerskości.. chodź przyjdź zagrać w moją grę.. Gdy pan Bóg
patrzy w moje OCZY to ich kolor napełnia się intensywnością i
KOCHAM CIĘ PANIE BOŻE! Krzyczę kiedy się modlę.. nie pozwolę..
spróbuj tylko.. i to już się stało.. nikt.. nie znosi tego
ciśnienia.. będę walczył..
JESTEM
Mnie też wyparto się więcej niż
trzy razy.. widziałem Cię w mglistym odbiciu tafli monitora.. czemu
w ten sposób? Nie ma przepaści których.. nie.. PRZESKOCZYSZ.. nie
ma łańcuchów.. nie.. klną moje imię.. wiem, że to słabość..
Prowokacja.. przyjdź proszę..
Tylekroć poddajecie mnie próbie..
Jak sublimacji w tęczowym pokoju..
A co gdybym ja też? I nie mów mi..
bez szeptów za plecami.. Siła.. w szacunku.. dobrze że jest kilku
tych mądrych wielkich duchem.. po co słuchać mrocznych sarkazmów
w dusznych klasach.. tyle lat uczyłem się..
Dobry mąż – można go poznać po
tym że jest przewidujący, ale spójrz proszę a przyczyny
przychodzą z przyszłości.. więc
Przewidywać.. że czemu.. z jakiego
powodu.. niemożebność.. taki napis czytam ilekroć tu wracam..
LUSTRO.. zwierciadła krysztalne to recepta na czytanie we snach.. i
czosnek.. szykuj się.. proszę.. czyżby? Nikt nie wie kim jestem..
to zajmuje lata by się odnaleźć.. a chwilę by minąć.. Miłość
jest.. wymaga więcej wysiłku od nienawiści.. I spójrz teraz na
mnie.. Tak stwarzamy się nawzajem.. od nowa.. tylko przybywa blizn..
Ty też już to wiesz.. pokochasz najdalszych.. no wiem.. jestem jaki
jestem.. a moją złośliwością jest że nie odpoczywam od
rozdawania.. radosną.. aż do odcisków na dłoniach..
O BRACIA MOI!
Jam jest moim ZAKONEM
Strachu nie czuję.. słowa.. słów..
niektórym nawet tego szkoda.. nie widzą NASZYCH ZWYCIĘSTW.. jestem
początkiem i końcem, alfą i omegą.. wszystkim co pomiędzy..
złotym środkiem.. wygrawerowałem dla WAS wspomnienia w moim
mieczu.. wyrzeźbiłem moją nienawiść.. zebrałem dla WAS
stukrotny plon pokosu mojej Miłości..
Siódemka..
NAJWYŻSZA NADZIEJA
Ale czytelniku powiedz ile co dnia
zjadasz okruchów złudzeń spod naszego stołu.. a gdy ci
czytelniku.. ubliżę.. upadniesz jak pan Jezus pod krzyżem.. to
jeszcze zapytaj siebie czy uniesiesz to brzemię.. jest realne..
Ja.. nie..
Kazał bym ci konać na stosie płatków
róż..
W prosektorium.. aż lodowato w stopy..
znowu oszustwo.. ubywa ci gram ile alkoholu w butelce piwa..
Dla Ciebie mógłbym.. proszę..
I nie poczuwaj się..
I może chciałem cię oszukać..
Po prostu myślę.. Ty też.. powtórzę
za Tobą.. ale masz tyle SZCZĘŚCIA.. patrz jedynie przed siebie..
chyba że przechodzisz przez jezdnię.. znów chcą mnie winić.. to
STRACH w nich tę.. ten fałsz.. krzepi.. jak pokuta w kącie zimnej
bramy zalanej uryną.. a światełko jakie mu świeci: „jeszcze,
jeszcze”.. jak przepłacony żebrak z gałązką drzewa pod twoimi
oknami.. spójrz w jego oczy.. jesteś wszystkim co mu zabrano.. tak
stwarzamy się nawzajem.. na nowo.. tylko przybywa blizn.. i wciąż
powtarzam to tylko jeden krok.. niemożebność..
I właściwie uczynię to..
Przeprosicie mnie i podziękujecie..
Stać was na to..
Będę TAM z otwartymi oczami i
otwartymi ramionami..
Znajdę cię..
Tylu z was za każdym moim słowem
krzyczy VIVAT!
A ilu z was moją myśl pojmuje..
Tłum jest wielki ale ludzi kilku..
Gdzieś..
Pomiędzy PTAKAMI a insektami..
PoNAD smutkiem i szczęśliwością..
8.1.2011r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz