niedziela, 16 lutego 2020

JEDNO PRAGNIENIE


12.02.2019r.
JEDNO PRAGNIENIE

Rzuciłem wszystko. Nie spaliłem za sobą mostu – tak mniemam – ale idę przed siebie. Mam cel – znaleźć nowe źródło wody dla ludzkości. Wiem, że znajdę je 5000 m. n. p. m. w polskich górach. Znalazłem na niebie gwiazdę, która wytycza mi kurs. Nogi niosą mnie przez ulice i bezdroża, wreszcie na tory kolejowe. Poza tym jest wojna. Pasożyt jest agresywny i depcze mi po piętach. Wie, że ludziom do zwycięstwa został już ostatni krok. Tylko to jest najtrudniejsze – ten krok jest tak bardzo nie do zrobienia. Zaratustra naucza, żeby nie porzucać przedsięwzięcia na krok przed finałem. Mam tę wiedzę, dlatego idę ratować świat. Idę już dziesięć godzin, może dwanaście i bardzo chce mi się pić. Woda. Kiedyś była walka o ogień, teraz rozgrywa się walka o wodę. Bo – zapyta ktoś – co jest w życiu najważniejsze? Dziś, bez wahania wiem, że woda, chleb i mięso. Te trzy rzeczy trzeba zapewnić sobie po pierwsze, gdy walczysz o przeżycie. Więc wędruję by szukać nowego źródła wody. Psychiatra, po latach, zapytał mnie sensownie: „a jak się wody szuka?”. Ale ja idąc nie myślę zdroworozsądkowo, racjonalnie – wierzę, iż znajdę wodę – i to gdzie? - w Polsce, w górach, 5000 m. n. p. m. Przecież w Polsce nie ma tak wysokich gór. Cała teoria jaką stworzyłem, na temat walki z pasożytami – złymi kosmitami, nagle jest nieważna, gdyż pragnienie zajmuje całą przestrzeń mojego mózgowia. Proszę, pod jednostką wojskową, o wodę i strażnik odmawia. Teraz jestem pewien, że wody brakuje i tutaj. I co więcej – w powietrzu wyczuwam woń zjedzonych wron. Myślę – oni się sprzedali. Dopiero po drobnych perturbacjach i badaniu alkomatem – wykazującym zero – trafiam do szpitala psychiatrycznego. I co? - jest podajnik z wodą. Wypijam ze cztery kubeczki. Jest tu woda, bo ja jestem niesamowity i znalazłem ją po drodze. Zdążywszy w kilka godzin zbudować nowy wodociąg, doprowadziłem ją i tutaj. Z miejsca gdzie było źródło, aż emanowało blaskiem, ziemia pod stopami świeciła jak setki gwiazd. Jestem bestią, która karmi bestie.

No cóż? Jestem chorym człowiekiem. Nie ukrywam tego. Ale leki mi pomagają. Dzięki nim nie walczę już o życie. Jak wówczas, czego wspomnieniem jest ten tekst. Tak było – miraże zdawały się prawdą. Halucynacje sprawiały, że widziałem coś co nie istnieje. To był okres, w którym na kilka miesięcy odstawiłem tabletki. To był błąd. Rodzina stała mi się obca, wydawało mi się, że pasożyt eliminuje powoli ludzkość, zacząwszy od kobiet. Z mężczyzn chciałby uczynić swoich niewolników. Ale oto jestem – Nową Nadzieją – ze zgniłego prawie ździebełka hoduję piękny kwiat i prowadzę planetę Ziemię przez galaktyki ku nowym słońcom. W kluczowym momencie nie poddaję się – zostaję ze swoimi, mimo że szanse rokują odsetki procentów. Napiszę kiedyś o tym powieść – mroczny temat ale bardzo zajmujący, ciekawy.

sobota, 15 lutego 2020

TRZY PRZEDMIOTY


22.01.2019r.

Ale ładne rękawiczki. Są sexy. Pewnie należą do Patrycji lub Kasi. Musi mieć ładne dłonie. Czapka dziergana na drutach. Self made. Domowa robota cierpliwej pracownicy. Bo wątpię by dziergał je mężczyzna. Okulary wyglądają jak dawka miligramów tabletek do zażycia. Pewnie potrzebne są by czytać. Bestsellery lub klasykę. Pisuarowe powieści lub romanse o nieprzeżytym deja vu. Okulary muszą ładnie podkreślać owal twarzy. Czapka skutecznie chroni przed styczniowym mrozem. Mrozem, który wymiata z kątów pająki i muchy. Wyobrażam sobie jak palce zgrabnie wślizgują się w rękawiczkę. Podobno o moich dłoniach nie da się powiedzieć nic dobrego. Te rękawiczki muszą nosić samo dobro.

Widzę Cię. Widzę więcej bo jestem okularami. Drobne grymasy twarzy. Akty mimiczne. Dostrzegam je chociaż umykają uwadze obserwatorów. Obserwatorów mnożących się w nieskończoność. Dotykam cię, ale bez szacunku, który jest dla niektórych wariatów rzeczą świętą. Wyczuwam cię przez skórę, nie drażniąc naskórka. Dyabeł jest tylko naskórkiem. Korzystam. Chwytam klamki i poręcze. Grzeję w czajnik. Otulam twoją głowę bezprzykładnie. Zatrzymuję w twoim organizmie 60% ciepła. Jak mocny absynt. Dezynfekcja po posiłku z końskiego mięsa.

Zadanie polegało na kreatywnym wysiłku wyobraźni koncentrującej się na trzech przedmiotach. W zasadzie nie określono żadnych wytycznych. Można było napisać cokolwiek. Ja najczęściej używam formy monologu. Próbuję empatii – wczuwam się w nie swoją skórę. Studiuję cudze charaktery, bardzo to lubię. Zwłaszcza objawy zdrowia, siły, entuzjazmu. Chcę mówić o tym co dobre, wysnuwać jakieś praktyczne rady.