poniedziałek, 5 marca 2018

PRZEJŚCIE


PRZEJŚCIE

Dzień był pogodny rzekłbym przytulny
Spróbuję znaleźć dla wiersza mianownik wspólny
Szedłem ulicą a raczej chodnikiem
Nie podkreślę tego ani wzmocnię wykrzyknikiem
Zmierzałem w stronę rodziców domu
Nie trzeba do zrozumienia głośnego tonu
Znalazłem wcześniej identyfikacyjną blaszkę
Zwiastun zwycięstwa mijający porażkę
Czaszkę mą twardą uzbrojoną w mózgowie
Wysilałem myśląc ile ta blaszka powie
Czy to wyrok śmierci czy warta jest bogactwa
Czy ma ją każdy z mojego Zakonu bractwa
Wybór między bogactwem a najświętszymi godami
Jest bardzo bliskoznaczny mówiąc między nami
Ale wrócę do początku pierwsze rzeczy pierwsze
O nich chcą mówić moje rymowane wiersze
Ta przytulność i błogość to było przejście
Na drugą stronę podróż zaprawdę przejście
Czułem jak obraca się pode mną planeta Ziemia
Jak moja dusza się wzbogaca i zmienia
Wiadomo konsekwencją wykraczania poza światy
Nie zaprzeczy temu żaden ptak skrzydlaty
Jest taka mianowicie że biada ci biada
W sposób straszny i dziwny się przepada
No i zgoda ocalę ten raj dla Ciebie
Nie wiedząc nawet czy będziesz przy pogrzebie
Nigdzie się nie wybieram jeśli to mój wybór
Mam do rozsypania pełen wersów wór
I czerpię z tego radość rośnie moc
Nie straszna mi nawet najczarniejsza noc
Znowu wracam często ku temu znajduję powody
Moje wiersze to musi być nowy krzyk mody
Jak krzyk ulicy dudniącej huczącym szałem
Ja poprzestaję na mym ubóstwie małem
Ten świat to życie to dopiero początek przygody
Rzecz jasna by to potwierdzić potrzebne dowody
Zobaczycie sami mam słuszność za sobą
Mogę jej sobie odmówić przyszłe dni dowiodą
Kulawa sprawiedliwość powlecze za mną wreszcie
Nie wierzycie to lepiej uwierzcie
Będę krvavił na moje strony papierowe
Będę wielki mam pragnienia zdrowe
Bywam TU bywam TAM wykraczam poza konsekwencje
Muszę wyczuć moment gdy dominujące tendencje
Skoncentrują się na pragnieniu moich wierszy
Wtedy będzie mój kwadrans jestem pierwszy
Może nie pierworodny ale moje dzieci
Wyjątkowo gładko rym się dziś kleci
Moje dzieci – wyprzedziłem potomstwem mojego brata
Wielkiego starszego i moja dusza przebogata
Jeszcze urosła do granic obejmujących zaświat
Do tego zdrowe ciało twardy każdy gnat
TAM wszyscy wiedzą kim jestem nie trzeba
Tłumaczyć królem maskarad królem nieba
Będę po drugiej stronie oczekując cierpliwie
Tym moją Najwyższą Nadzieję żywię..
3.04.2012r.
56 wersów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz