PRZEJŚCIE
Dzień był pogodny rzekłbym przytulny
Spróbuję znaleźć dla wiersza
mianownik wspólny
Szedłem ulicą a raczej chodnikiem
Nie podkreślę tego ani wzmocnię
wykrzyknikiem
Zmierzałem w stronę rodziców domu
Nie trzeba do zrozumienia głośnego
tonu
Znalazłem wcześniej identyfikacyjną
blaszkę
Zwiastun zwycięstwa mijający porażkę
Czaszkę mą twardą uzbrojoną w
mózgowie
Wysilałem myśląc ile ta blaszka
powie
Czy to wyrok śmierci czy warta jest
bogactwa
Czy ma ją każdy z mojego Zakonu
bractwa
Wybór między bogactwem a
najświętszymi godami
Jest bardzo bliskoznaczny mówiąc
między nami
Ale wrócę do początku pierwsze
rzeczy pierwsze
O nich chcą mówić moje rymowane
wiersze
Ta przytulność i błogość to było
przejście
Na drugą stronę podróż zaprawdę
przejście
Czułem jak obraca się pode mną
planeta Ziemia
Jak moja dusza się wzbogaca i zmienia
Wiadomo konsekwencją wykraczania poza
światy
Nie zaprzeczy temu żaden ptak
skrzydlaty
Jest taka mianowicie że biada ci biada
W sposób straszny i dziwny się
przepada
No i zgoda ocalę ten raj dla Ciebie
Nie wiedząc nawet czy będziesz przy
pogrzebie
Nigdzie się nie wybieram jeśli to mój
wybór
Mam do rozsypania pełen wersów wór
I czerpię z tego radość rośnie moc
Nie straszna mi nawet najczarniejsza
noc
Znowu wracam często ku temu znajduję
powody
Moje wiersze to musi być nowy krzyk
mody
Jak krzyk ulicy dudniącej huczącym
szałem
Ja poprzestaję na mym ubóstwie małem
Ten świat to życie to dopiero
początek przygody
Rzecz jasna by to potwierdzić
potrzebne dowody
Zobaczycie sami mam słuszność za
sobą
Mogę jej sobie odmówić przyszłe dni
dowiodą
Kulawa sprawiedliwość powlecze za mną
wreszcie
Nie wierzycie to lepiej uwierzcie
Będę krvavił na moje strony
papierowe
Będę wielki mam pragnienia zdrowe
Bywam TU bywam TAM wykraczam poza
konsekwencje
Muszę wyczuć moment gdy dominujące
tendencje
Skoncentrują się na pragnieniu moich
wierszy
Wtedy będzie mój kwadrans jestem
pierwszy
Może nie pierworodny ale moje dzieci
Wyjątkowo gładko rym się dziś kleci
Moje dzieci – wyprzedziłem
potomstwem mojego brata
Wielkiego starszego i moja dusza
przebogata
Jeszcze urosła do granic obejmujących
zaświat
Do tego zdrowe ciało twardy każdy
gnat
TAM wszyscy wiedzą kim jestem nie
trzeba
Tłumaczyć królem maskarad królem
nieba
Będę po drugiej stronie oczekując
cierpliwie
Tym moją Najwyższą Nadzieję żywię..
3.04.2012r.
56 wersów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz