Dzień dobry Czytelniku...
Dziś przede mną trudne zadanie. Znów mówił będę o ogólnoludzkiej zmowie milczenia. Jestem piękną bestią. Mianowicie mam na myśli transformację. Nowe życie. Przyczyn jest alfabet ale skutek jest ten sam. Poroztrząsam trochę ten... hm... mroczny dosyć temat. Zmartwychpowstanie to inna rzecz od urodzin. Nowa skóra. I wiedzie do tego bardzo mała rzecz – bardzo mały kawałeczek psiego żołądka (acz to tylko mój domysł, bowiem dokładnie nie wiem co to jest). Trzeba go zjeść i wszyscy się na to decydują, mimo że wygląda nieapetycznie. I jest jak gdyby nigdy nic, ale to czas na pożegnanie, ostatnie przytulenie, łagodne słowo osładzające moment rozłąki. Po czem ginie coś pięknego – dostajemy śmiertelny cios w ciało astralne, w dobrze dobrane, wyszukane miejsce, tyle ciosów na ile zasłużyliśmy. Przeżywamy własny zgon i robi się dziwnie. Następuje poczucie wzrostu, jakby wydłużały się kości, jakby rosły błyskawicznie i wyczuwalnie. Dla mnie ten proces przebiegł około ośmiu lat temu więc sporo wrażeń zatarło się w pamięci. Zjadłem jeden mały kawałeczek Bestii i po trzech około miesiącach jeszcze jeden kawałeczek Bohatera. Przeżyłem to dwa razy. To moja przepustka do lepszego życia, proces odnowy tego co w nas zepsute, co przyprawia nas o wstyd i nie jest przypływem tylko cieniem przeszłości. Pora wówczas na refleksję, na temat dotychczasowego życia. Zastanowienie się nad dalszym sensem. Moja sprawiedliwość mówi mi: ludzie równi nie są. Dlatego katalog, klasa transformacji ma różne rodzaje. Od wariantu C, przez B do A. Istnieją jeszcze lepsze warianty: BB – Bestia, SH – Superbohater. H – Bohater, I – Ikona, W – Wybraniec, F – Fighter i pewnie jeszcze kilka, których nazw nie ogarniam lub zapomniałem. Wszystko w odpowiedniej płci – męskiej czy żeńskiej. I próbuję nie dzielić rodzin, większość tej samej krwi, dostaje ten sam wariant, niekiedy tylko następują przemyślane dogłębnie różnice, mające solidne powody.
Otwierają Ci się oczy Czytelniku? Choćby na to, ile mam wpływu na to co się z nami stanie? Spójrz mi w oczy i zapytaj siebie, czy wolisz być ofiarą? Mój głos nie jest decydujący, aczkolwiek ma znaczenie. To moje lepsze „ja”, mój wyższy umysł, mój pierścień, moje ciało astralne pcha to do przodu. I nikt i nic go nie oszuka.
I nie osądzaj mojego luzu w kategoriach arogancji. Mojej siły nie traktuj jak puszenia się. Tylko zdaj sobie sprawę z powagi sytuacji. Wymagam od siebie tylko dobra, bowiem Zaratustra rzekł, iż jestem zdolny do wszelkiego złego. Wiem, że gniew to uczucie czyniące człowieka malutką kreaturą. Unikam go, moja zdolność wybaczenia i zrozumienia jest niczym niebo – jak świetlana przepaść. I doceniam Twoją szczerość, to że mogłeś mnie Czytelniku polubić lub znienawidzić. Jakkolwiek. Myślę, iż istnieją emocje zdrowej nienawiści, gdy powodzenia wroga to i Twoje powodzenia.
Ale wracam do tematu transformacji. Umarło coś pięknego jak sądzę według siebie, było dziwnie przez dłuższy moment. Może podzieliłeś łzy. Może wpadłeś w gniew nie rozumiejąc, że to konieczne by polepszyć swój los. Teraz pora się weselić – wracasz do siebie i pora na urodziny, na zmartwychpowstanie. Jak ludzie świętują – jedząc, pijąc, rozmawiając i śpiewając. Jak Ci mówię to Ci śpiewam. Czas na narcystyczno-kannibalistyczną konsumpcję. Będziesz zjadał siebie po kawałku. Fragmenty mózgu, mięśni i tłuszczu. I czy nie miałem racji, że jest to mroczny temat, o którym milczą prawie wszyscy. Płat czołowy – może z miłością w obliczu. Ciemię bez wyrzutów sumienia, czystego sumienia. Dzielenie się sobą aż do świadomości bólu mózgowia. Najlepiej mieć to z tyłu głowy zawsze. Aż po odrobinę obłędu – prosto ze skroni. Zrozumienie ma podobny wyraz do prześwitów wieczności, odnajdujesz wówczas pamięć swoich ojców i dziadów, na mgnienie. I jest podobnie jak gdy mówisz: „bardziej to czuję niż wiem”. Własne mięśnie mają najwięcej zgodności DNA, własne białko powoduje najlepszy przyrost. Jednocześnie to uzależnia, dlatego gdy raz zjesz sporo to długo nie będziesz musiał więcej. Są kawałki sprężyste jak krwista wołowina prosto z nogi, są delikatne jak kobieca pierś, i istnieją dobre kąski niczym szynka. Czujesz zgorszenie Czytelniku, niesmak, jakbym głosił prawdy o gustach, o których się nie dyskutuje? Twoje podniebienie nie delektuje się moimi słowami? Taka jest cała prawda o prawdzie. A może tylko nabieram gości? Fikcja porusza wrażliwe umysły. Jestem Bestią, karmiącą Bestie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz