Dzień dobry Czytelniku.
Jest jeszcze przed świtem. Zjadłszy śniadanie, pijąc kawę, piszę kolejny post. Chciałbym mieć sterylnie i samych mądrych ludzi wokół. Wówczas atmosfera byłaby zdrowa, a rozwój czymś naturalnym i koniecznym. A ja na co dzień marnuję mój czas. Na rozrywkę w postaci piosenek lecących z YouTube. Co nie do końca jest marnotrawstwem, gdyż to najwyższa forma konsumpcji – chłonę Sztukę. Nie próbuję przezwyciężyć zmęczenia wywołanego intensywną pracą fizyczną i nie dopinguję się większą ilością kawy, jedynie odpoczywam słuchając Muzyki. Ale w wolny dzień sprawa wygląda inaczej: mam świeży umysł, zapał twórczy, sprzęt i warunki – więc tworzę. Moja kreacja powstaje spontanicznie, bez dobrze obmyślonego planu, niesie mnie natchnienie. Jakaś wyższa racja związuje słowa, tak, że stanowią one większą całość. Zagadkowy niejednokrotnie labirynt spójności. Jednocześnie włącza się potrzeba rzemieślniczego wyrobu, wypracowania warsztatu, zamysłu, planu na kolejne strony mojej... hm... osobowości, istoty, projekcji mojej egzystencji, czy raczej tego o czym chciałbym w danej chwili mówić. Wszystko to mądre przemyślenia, na chłodno, po dużej dozie zastanowienia. Kilkakrotnie przeredagowane, tak byś i Ty Czytelniku nie zmarnował czasu, czytając.
Pisanie to głęboki wyraz tego co mamy w środku, z czego jesteśmy zbudowani, co nam w duszy gra. Objawienie charakteru, którego możemy nawet nie posiadać. Który dopiero kształtujemy. Zapis słów dodaje tymże siły, znaczenia, utrwala – mocniej niż eter powietrza – nasze zeznanie. Już nie zapytasz: „ja tak powiedziałem?”, bo jest dowód, czarno na białym. I przeważnie nie lubi się takich ludzi – piszących, używających zbędnych słów kronikarzy naszej codzienności (choćby niezwykłej). Tak jak Stanisław Wyspiański na weselu, nie bawił się, ale obserwował i potem wszystko opisał w dramacie. Podobnie pewnie jest z dziennikarzami wdzierającymi się w prywatne życie.
Aczkolwiek czasy się zmieniły, przecież większość ludzi publikuje swoje życie na łamach mediów społecznościowych. Zdjęcia, teksty, relacje – wszystko to znajduje wyraz na łamach Facebooka i Instagram'a i tym podobnych narzędzi. Dobrowolnie zrzekamy się prywatności i wyznajemy światu, że owszem chcemy być zauważeni, że chcemy się podobać. Bo raczej chętniej publikujemy nasze sukcesy aniżeli dramaty. Taka publikacja to też jednocześnie tarcza, obrona przed pomylonymi opiniami, sami przedstawiamy się w jasnym świetle, opowiadamy jak my to czujemy, wskutek tego nikt nam nie przypnie łatki, nie zaszufladkuje.
Eseje, rozprawki na temat ciekawych zagadnień, to równocześnie obiektywizacja spojrzenia. Przemyślimy temat na nowo, patrzymy na niego z różnych perspektyw, rozszczepiamy przez najróżniejsze pryzmaty. Komentarze i opinie to kolejne źródło wiedzy. I z każdym dniem to światło staje się jaśniejsze, pełniejsze w wyrazie. Wszechświat rozrasta się jak Internet.
Dowiaduję się o sobie, wyrabiam zdanie na interesujące mnie tematy, powoduję do myślenia. Zbieram i konsumuję owoce pracy twórczej. Zdobywam, zabieram głos. Pląsam nad rzeczą samą. Powoduję do wysiłku mózgowie. Umysłowy trening. Opowiadanie bajek, nabieranie gości. Konfabulowanie fikcją potrafiącą wzruszać wrażliwe umysły. Tylko trzeba umieć zachować dystans, sprawić by nie – jak rzekłem na początku – opowiadać o sobie, ale kreować rzeczywistość widzianą oczami osoby trzeciej. Stać się obserwatorem mnożącym się w nieskończoność. Zmuszać język do posłuszeństwa, by powiedział wszystko co pomyśli głowa.
Cierpliwość determinuje zakres opisu, wiedza tożsamo - znajomość architektury gmachu, który budujemy. Wydaje się to łatwym zadaniem, szukanie odpowiedniej garderoby słów dla ciała o jakim mówimy. W istocie jednak jest inaczej, i potrzebna jest cierpliwość, głębokie zastanowienie. Szkic różni się od precyzyjnego realizmu, a jeszcze czymś zupełnie różnym jest nadrealizm, poezja. Potencjał może pozostać niewykorzystany w konkretnym wcieleniu, a owo może mówić pięknie, malowniczo, pastelowo, akwarelowo lub rzeczowo, z zamysłem inżynierskim. Perspektywa jest dowolna zaprawdę, może widzieć na wszystkie strony, lub zaciemniać większość szczegółów znamionujących jakość. Można roztrząsać temat, można ciąć go precyzyjnie jak chirurg. Rozkładać na czynniki pierwsze, analizować, syntezować, destylować do konsystencji alembiku, poznawać do rdzenia, rafinować z niego mieszankę wysokooktanową. Naświetlać kwestię by uzyskać klarowny obraz, tuszować niedociągnięcia.
Mówię o rzemiośle. Uprawianiu roli, której płuży słowo. O chęci opowiadania, działającej na mnie odprężająco. To jak uczucie satysfakcji z wyników pracy. Zadowolenie z dobrze spełnionego obowiązku. Jak pokrzepienie woli życia, napełnienia go sensem.
Krótkie formy są dla mnie właściwsze, odpowiedniejsze, potrafię je ogarnąć i wystarcza mi na to rzeczonej wcześniej, potrzebnej ku temu cierpliwości. Obejmowanie większych historii sprawia dodatkowe trudności, np. zachowywania mniemań, oczywiście to również ważne dla mniejszych form chcących uniknąć hipokryzji, czy zwykłego bałaganu, ale pamięć wykazuje na mniejszym dystansie lepszą przejrzystość. Dużo słów, mnogość znaków to konieczność posiadania lepszej pamięci. Wyższej inteligencji. Logiczny związek opisywanych faktów nie może ulec pomieszaniu. Chronologia historii, pisanej przez zwycięzców, wyobrażenia ideałów. Jasne lub mgliste przeczucie Absolutu, wiedzy transcendentalnej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, trening czyni mistrza. Talent trzeba poprzeć dziesięciokrotnym wkładem pracy, niekłamanego zaangażowania, pasji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz