piątek, 17 stycznia 2020

HISTORIA AUTENTYCZNA


11.12.2018r.
HISTORIA AUTENTYCZNA

Miałem psa, razem kradliśmy. On wbiegał do chaty – szczekał – właściciel wybiegał za nim, by go pogonić. Wtedy ja wkraczałem do akcji. Kradłem co popadnie, ale przede wszystkim jedzenie; często to, co gotowało się w garnku. Po dwudziestu siedmiu latach tego niecnego procederu złapano mnie. I byłem winny zarzucanych przestępstw. Nie miałem tłumaczenia (pies zdechł po piętnastu latach, a nowego nie było skąd przygarnąć). Przyznałem się do zarzucanych czynów. Co najważniejsze – poczułem ulgę. Było mi lepiej gdy rozliczyłem się ze sprawiedliwością, ze społecznym sumieniem, z ludzką uczciwością. Przez dwadzieścia siedem lat nie rozmawiałem z drugim człowiekiem. Myślałem nawet, że już zapomniałem ludzkiego języka. Stałem się bestią, dla której nic co nieludzkie nie jest obce. Przed obliczem sądu jąkałem się i mrugałem oczami – dla niego tym samym przyznawałem się do winy i nie poczytano mi tego za okoliczność łagodzącą. Skazano mnie na dziesięć lat więzienia – jeszcze nie wiem czy w przymusowym, całodobowym towarzystwie. Na razie siedzę w areszcie. Gościu w celi śpi – pewnie jest na odstawieniu od jakichś narkotyków. Myślę, iż po dziesięciu latach odsiadki znajdę się dwa metry pod ziemią, a na pogrzebie będzie tylko ksiądz.

Motyw kradzieży z psem zaczerpnąłem z filmu anime Sword of the stranger. Film polecam – genialny. Nie pamiętam jakie wytyczne do autentycznej historii podała pani Kasia. Przepisawszy ten krótki tekst, jakoś nie odświeżam wrażeń tamtego spotkania. Zbrodniarz powinien pokutować aż zrozumie swoją winę, dopiero wówczas może się poprawić. Kara staje się wówczas nagrodą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz