28.05.2018r.
DROBIAZG JEST ISTOTNY
Jakość tkwi w
szczegółach. Jakość się nie zużywa. Dwa hasła reklamowe na
początek. I jeszcze cytat z BISZa: „wypruwam flaki, tylko po to,
by dawać wam serce”. Tekst jest bardzo osobisty, bowiem mówi o
mojej chorobie. Ludzie zwykle nie chcą mówić, co im dolega jeżeli
chodzi o problemy ze zdrowiem psychicznym. Nie chcą przyznawać się
jakie biorą leki. Ja nie widzę w tym problemu, chociaż może to
zmienia podejście do mnie. Gdy biorę leki to jestem taki sam jak
wszyscy. Leki to drobiazgi, bo przecież - ile to jest miligram? To
taka dawka, że można ją przemycić nawet nie zauważywszy. A
jednak działa.
Moje podstawowe potrzeby.
Lekarstwa. Biorę je co rano, po śniadaniu i z wieczora, przed
kolacją. Mój żołądek cierpi, ale dzięki nim nie muszę walczyć
o życie, tylko spokojnie mogę trawić codzienność. Dwa miligramy,
a jeden miligram to duża różnica. Gdyby ich zabrakło, pojawiłby
się realny strach. Symfonia głosów, albo tylko jeden relacjonujący
historię, opowieść. Chcieli pozbyć się w pierwszej kolejności
kobiet – naszych skarbów – zdolnych do rodzenia dzieci, a z
mężczyzn uczynić niewolników. Teraz nie mam tego kłopotu. Biorę
rano tabletkę, a nawet jej pół i mam spokój. Lekarstwa to w moim
życiu podstawowa potrzeba. Bez nich różniłbym się od reszty.
Urojenia, paranoja nabierałaby sensu z każdym usłyszanym słowem.
Układałyby się w kształty prawdopodobne. Bez lekarstw – prawda
– ma zupełnie inny wygląd. Chciałem szukać nowego źródła
wody myśląc, że wszystkie dotychczas znane zostały zatrute.
Paranoja mówiła mi, iż znajdę je 5000 metrów nad poziomem morza.
Szedłem więc w góry. Tylko że w Polsce nie ma tak wysokich gór.
Paranoja mówiła mi, że znajdę. Odstawienie leków to ekstremalna
sytuacja – są mi potrzebne. Mój mózg, obciążony genetycznie i
okaleczony szaloną młodością, wydziela za dużo jakiejś
substancji. Stąd rodzą się urojenia. Leki skutecznie hamują
wydzielanie się tego czegoś i nikt w głowie nie opowiada mi
makabrycznych historii, a moje zmysły wolne są od halucynacji. Już
nigdy nie wyzdrowieję. Moje geny mają jakąś wadę, a szalona
młodość jeszcze to upośledzenie spotęgowała. Jedyne wyjście to
brać lekarstwa. Regularnie i systematycznie. Ciekawe jak to jest być
w 100% zdrowym. Życie bez 1000 tabletek rocznie. Lekarstwa to
istotny drobiazg – moja podstawowa potrzeba.
TRZEBA PRACOWAĆ
Na tym spotkaniu
warsztatowym napisaliśmy po dwa teksty. Dużym obszarem życia
ludzkiego jest praca. Czy to dla siebie, czy dla pracodawcy, czy z
pasji, czy z musu. Jakkolwiek w wieku produkcyjnym trzeba zarabiać
pieniądze, by mieć co jeść i pić, gdzie mieszkać itd. Od
najmłodszych lat wdraża się jednostkę do obowiązkowości. Lub
też sami podejmujemy działanie mające na celu przyniesienie nam
wymiernych korzyści. W dorosłym życiu trzeba pracować.
Jestem poczuciem
obowiązkowości Jurka. Wszystko idzie do przodu. Sprawy, jak koła
zębate chwytają uścisk i obracają turbiny, poruszające tłoki
wielkiej maszynerii. Nie tracę czasu, nie marnotrawię go na
zwiedzanie sufitu, słuchanie radia, czy palenie papierosów.
Zarabiam pieniądze, bez których życie jest niemożliwe. Pieniądze
są zarazem najprostszym wykładnikiem wartościowania. Mam wielu
znajomych, kolegów – bliższych lub dalszych – nie tylko od
fajki czy kieliszka. Łączy nas wspólny cel. Czy jesteś na swoim,
czy cudze buty pastujesz, ma znaczenie owszem. Jestem trybikiem w
społecznej machinie postępu. Pracuję rzetelnie i uczciwie. Gdy się
za coś biorę, to chcę to robić dobrze. Zawsze odkładam narzędzia
na swoje miejsce. Chaos na stanowisku pracy jest bardzo niepożądany.
Praca zapewnia mi solidny trening, pracuję jakbym był na zajęciach
z fitnessu – skłony, przysiady, podnoszenie ciężarów – mam to
wszystko, a co więcej: zapłacą za pracę moich mięśni i za ilość
zainwestowanych godzin. Najokropniejsze są poranne zmiany, gdy
trzeba wstać jeszcze w nocy, by z początkiem nowego dnia rozpocząć
pracę. Ktoś śpiewa wtedy dla mnie: „i tak warto żyć”. Gdy
pomyślę, że trzeba będzie pracować przez 40 lat, jestem
przerażony. Z każdym dniem ten dystans się skraca. Dystans
mierzony czasem. Poczucie dobrze spełnionego obowiązku jest bardzo
przyjemne. Czuję to wracając do domu, głodny i zmęczony. Wiem, że
pan Bóg szanuje pracę i przed każdym dniem modlę się do Niego,
by pozwolił uniknąć błędu. I wiecie co – to działa! Widzę
Jego rękę i znaki jakie mi przesyła każdego dnia czy nocy. Boskie
stworzenia pracują – łatwo to sobie uświadomić, na przykład
patrząc na konia czy psa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz