piątek, 10 stycznia 2020

KRYTYKA "TAKO RZECZE ZARATUSTRA"


20.11.2018r.
KRYTYKA Tako rzecze Zaratustra

Na zajęciach pani Kasia poleciła nam skrytykować naszą ulubioną książkę. Ale krytykę można rozumieć jako konstruktywne rozpatrzenie sprawy, albo jak narzekanie. Ja skłaniam się raczej ku temu pierwszemu rozwiązaniu. Tako rzecze Zaratustra Fryderyk Nietzsche. Książkę tę znalazłem jakieś 17 lat temu. Czytałem całość wielokrotnie i wciąż konsumuję wybrane mowy – rozdziały. Przypowieści mających zastosowanie uniwersalne uczę się na pamięć. Myślę, że jest to tekst natchniony, coś na miarę Biblii. Moja praca magisterska była objaśnianiem tekstu pierwszej części tej wiekopomnej lektury niemieckiego autora. Nic nie dzieje się przypadkowo, a jeśli przypadek przychodzi do nas, to jest on niewinny jako dziecię. Mało która książka ma tak wiele mądrości skondensowanej na tylu stronach. Jestem pod nieustającym wrażeniem. Oto ćwiczenie warsztatowe.

Jak miałbym krytykować książkę, która dała mi pewność, że nie żałuję kim jestem. Kim się stałem. Uczynię więc moją krytykę konstruktywną. Mogę to zrobić mając tylko jedną fotografię. Czytałem zachwycony. Zjadałem największego twardziela zwój po zwoju. Doszedłem do wniosku, że wyzwolenie człowieka od zemsty jest mostem ku najwyższej nadziei i tęczą po długiej słocie. Wola moja wreszcie rzekła: tak właśnie chciałam. Brzmi co najmniej dwuznacznie, a dla mnie ma znaczeń jeszcze więcej – od trzech do pięciu. Jedna mowa, czyli rozdział, na jeden dzień. Nie wytrzymałem, łykałem zachwycony, że zjadam największego z twardzieli. Brata zza między. Tłumaczenie jest kongenialne – jego wartość dorównuje oryginałowi. Innych tłumaczeń nie czytałem. Dostęp jest otwarty, ale to Wacław Berent żył w epoce, w której niemiecki był obowiązkowy. Jakżebym łakotką łasoniom wysłużył.
Zaratustra jest bezkompromisowy. Nie chce by go czytano, żąda by się go na pamięć uczono. To nowe wyznanie wiary. Obala starą świątynię w jej posadach. O kapłanach mówi, iż są kaznodziejami śmierci, zwolennikami powolnego konania. Nie pod jej – tej jednej jedynej – spojrzeniem, tylko pod jarzmem dogmatów. Zaratustra daje siłę, wspina się na szczyt, by łowić raki w jeziorze i spełniać miodową obiatę.
Znalazłem prawdy uniwersalne, niepodważalne – nie logiczne truizmy wypełniające przestrzeń. Rozmową z Zaratustrą pląsam nad rzeczą samą. Być może opium dawało mu natchnienie. Może płonęła ciemna masa, może to była dostępna wówczas w aptekach belladonia – alkoholowy roztwór. Jedno jest pewne – twórczość Nietzschego w Tako rzecze... jest nie do podrobienia. Uniesiony ekstazą kreślił kolejne przypowieści, tak, by uczono się ich na pamięć.
Skojarzono jego dzieło ze złem, z walczącym przeciw pokojowi faszyzmem. Podobno niemieccy żołnierze, podczas II wojny światowej, nosili tę książkę w plecaku. Jednakże – historię piszą zwycięzcy, a podobno Niemcy wojnę przegrali.
Zaratustra – podobnie jak ja – ma na dłoniach odciski od rozdawania. Dzieli się przypowieściami, które jasno kreślą drogę.

Nic dodać, nic ująć. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać. Polecam z czystym sumieniem. Imiona dobra i zła trzeba samemu rozwiesić nad sobą. Lizać miód i przeżuwać ziarna. Stawać na głowie. Szukać wolności tak, by twe oko czyste było. Uszczknąć dla siebie listek z drzewa mistrza. Wywdzięczyć mu się tym, że jest się kim być musi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz