poniedziałek, 30 grudnia 2019

REMONT


Dziś tekst powstały 11 września 2017 roku. Zadaniem był opis remontu z trzech perspektyw: właściciela mieszkania, robotnika i mieszkania. W trzecim wariancie potrzebny był zabieg personifikacji – uosobienia remontowanego miejsca. Widzę, że znowu udały mi się monologi. Trzeba było jedynie poczuć się w skórze kogoś, kim się nie jest. Może z perspektywy robotnika to najłatwiejsze, bo w domu co wiosnę jest coś do zrobienia – trzeba mieszać beton, brukować chodnik, malować ściany itd. Oto rezultat ćwiczenia.

WŁAŚCICIEL MIESZKANIA
Postanowiłem wyremontować mieszkanie. Sentyment do jego dawnego wyglądu dawno przeminął. Mam tyle wspomnień, że już dziś mógłbym spokojnie umierać. Nie da się chwycić chwili – dlatego napstrykałem około 1000 fotek. Gdy będę chciał spojrzeć wstecz – wystarczy odpalić kompa i wyświetlać. Remont jest kosztownym przedsięwzięciem. Zamówienie ekipy i materiałów to spory wydatek. Ale pieniądze tracą na wartości leżąc. Trzeba je zainwestować. Ja wkładam spory budżet w mieszkanie, w nieruchomość. Siedzieć w odrapanych ścianach mógłby chyba tylko alkoholik czy narkoman, który martwi się jedynie o kolejną działkę towaru. Dla mnie musi być czysto i świeżo, kolorowo. Zapłaciłem połowę z góry, a drugą zapłacę gdy remont będzie dokonany. Trzech roboli, nie młodych już chłopaków, z polecenia mojego dobrego znajomego, ma się tym zająć w dwa tygodnie. Wygładzenie ścian zrobionych z płyt regipsowych, malowanie, zrywanie podłóg, układanie paneli, wymiana okien i parapetów to chyba większość najogólniejszych czynności jakie przychodzą mi na myśl. Kanalizacja, prąd i gaz są doprowadzone. Trzeba tylko wymienić sanitariaty i położyć płytki w łazience.
Robotnicy jacyś czerwoni, jakby już łyknęli piwko albo wino. Ale mówili trzeźwo i rzeczowo, określili się precyzyjnie naszkicowawszy ładny plan przebiegu remontu. Na dwa tygodnie lecę do Rzymu załatwić sprawy spadkowe ***. Będę miał co robić, no i mam nadzieję na ładny pogrzeb. Nie chcę jedynie lać łez, chociaż *** jasno maluje się w mojej pamięci. Ale wracając do robotników – wyglądali na pewnych ludzi, więc mniemam, iż wszystko pójdzie gładko. Wrócę już na nowe śmieci. Będę miał sypialnię w kolorze indygo. Salon będzie w łagodnej zieleni. Może w Rzymie kupię kilka obrazów by ozdobić ściany. Kuchnia nie jest zbyt duża ale zaprojektowana ergonomicznie – będę miał się gdzie obrócić.
ROBOTNIK
Jest praca – dwu tygodniowe zlecenie na remont mieszkania. Razem z Krzyśkiem i Grześkiem będziemy zrywać podłogi, wymieniać kibel, malować ściany. Na intencję pomyślnego zawarcia umowy wypiliśmy po piwku. Mamy tutaj Meksyk o jakim nawet nie śnisz. Trochę czerwoni na twarzach podpisaliśmy umowę. Dwa tygodnie to sporo czasu zważywszy na fakt, że mieszkanie ma osiemdziesiąt metrów kwadratowych. Krzysiek i Grzesiek, mimo że nie mają jeszcze czterdziestki, to doświadczeni fachowcy. Robiliśmy już wspólnie kilka remontów, za które nas chwalono. Taka praca – bez komendanta nad głową – jest wygodna. Można kupić czteropak i ustawić na widoku, pokrzepiając się w miarę potrzeby. Nie będzie już całodobowego leżenia na kanapie i oglądania filmów. Trzeba będzie pracować w pocie czoła. Zrywanie drewnianych podłóg to duży wysiłek, grzbiet i przedramiona pracują. Żołądek pracuje, wyobraźnia pracuje, a do tego wszystkiego trzeba będzie jeszcze zrywać podłogi. Mamy plan przez równo czternaście dni pracować po osiem godzin i będzie pucuś glancuś. Zainkasujemy po pięć tysięcy. Właściciel zostawia klucze i ma odlot do Rzymu. Jasno nakreśliliśmy mu nasz plan i zdawał się być zadowolony.
MIESZKANIE
Znowu czeka mnie zmiana osobowości. Już wiem, moje ściany i okna słyszały, że będą remontowane. Jakieś pijaczki zerwą moje podłogi, otynkują ściany i pokolorują. Mój właściciel będzie nieobecny, gdy oni zdewastują i odbudują mnie na nowo. Czy zawsze jest tak, że musi być gorzej żeby było lepiej? Zostanę odarte ze wszystkich wspomnień i narodzę się powtórnie. Rozsiądę się w sobie wygodnie i świeżo. Będę nowe na kilka ładnych lat. Robotnicy zarobią, a mój właściciel będzie zadowolony. Należy mi się ten remont, nowopoczęcie. Mam nawet dziury w drzwiach wymagające załatania. Nowe życie, czysta skóra, żadnych sentymentów i melancholii. Niszczenie i budowanie – to mój los. Godzę się z tym. Zgodziło bym się nawet z dzisiejszym ubóstwem i stało tak po wiek wieków. Ale nadchodzą zmiany i cieszę się nimi.

„Orły zgołębiały od kiedy ciepłe uwiły gniazda” – nawinął raper BISZ. Kiedyś wielcy mężczyźni dojrzewali w pałacowych salach i przestronnych pokojach. Teraz ludzie w wielkich skupiskach miejskich mają raczej mało przestrzeni do życia i rozwoju. Tylko zamożni mogą pozwolić sobie na wysokometrarzowe lokum. Za to mamy błogosławieństwa takie jak kanalizacja czy energia elektryczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz