Dziś tekst powstały 11
września 2017 roku. Zadaniem był opis remontu z trzech perspektyw:
właściciela mieszkania, robotnika i mieszkania. W trzecim wariancie
potrzebny był zabieg personifikacji – uosobienia remontowanego
miejsca. Widzę, że znowu udały mi się monologi. Trzeba było
jedynie poczuć się w skórze kogoś, kim się nie jest. Może z
perspektywy robotnika to najłatwiejsze, bo w domu co wiosnę jest
coś do zrobienia – trzeba mieszać beton, brukować chodnik,
malować ściany itd. Oto rezultat ćwiczenia.
WŁAŚCICIEL MIESZKANIA
Postanowiłem
wyremontować mieszkanie. Sentyment do jego dawnego wyglądu dawno
przeminął. Mam tyle wspomnień, że już dziś mógłbym spokojnie
umierać. Nie da się chwycić chwili – dlatego napstrykałem około
1000 fotek. Gdy będę chciał spojrzeć wstecz – wystarczy odpalić
kompa i wyświetlać. Remont jest kosztownym przedsięwzięciem.
Zamówienie ekipy i materiałów to spory wydatek. Ale pieniądze
tracą na wartości leżąc. Trzeba je zainwestować. Ja wkładam
spory budżet w mieszkanie, w nieruchomość. Siedzieć w odrapanych
ścianach mógłby chyba tylko alkoholik czy narkoman, który martwi
się jedynie o kolejną działkę towaru. Dla mnie musi być czysto i
świeżo, kolorowo. Zapłaciłem połowę z góry, a drugą zapłacę
gdy remont będzie dokonany. Trzech roboli, nie młodych już
chłopaków, z polecenia mojego dobrego znajomego, ma się tym zająć
w dwa tygodnie. Wygładzenie ścian zrobionych z płyt regipsowych,
malowanie, zrywanie podłóg, układanie paneli, wymiana okien i
parapetów to chyba większość najogólniejszych czynności jakie
przychodzą mi na myśl. Kanalizacja, prąd i gaz są doprowadzone.
Trzeba tylko wymienić sanitariaty i położyć płytki w łazience.
Robotnicy jacyś
czerwoni, jakby już łyknęli piwko albo wino. Ale mówili trzeźwo
i rzeczowo, określili się precyzyjnie naszkicowawszy ładny plan
przebiegu remontu. Na dwa tygodnie lecę do Rzymu załatwić sprawy
spadkowe ***. Będę miał co robić, no i mam nadzieję na ładny
pogrzeb. Nie chcę jedynie lać łez, chociaż *** jasno maluje się
w mojej pamięci. Ale wracając do robotników – wyglądali na
pewnych ludzi, więc mniemam, iż wszystko pójdzie gładko. Wrócę
już na nowe śmieci. Będę miał sypialnię w kolorze indygo. Salon
będzie w łagodnej zieleni. Może w Rzymie kupię kilka obrazów by
ozdobić ściany. Kuchnia nie jest zbyt duża ale zaprojektowana
ergonomicznie – będę miał się gdzie obrócić.
ROBOTNIK
Jest praca – dwu
tygodniowe zlecenie na remont mieszkania. Razem z Krzyśkiem i
Grześkiem będziemy zrywać podłogi, wymieniać kibel, malować
ściany. Na intencję pomyślnego zawarcia umowy wypiliśmy po piwku.
Mamy tutaj Meksyk o jakim nawet nie śnisz. Trochę czerwoni na
twarzach podpisaliśmy umowę. Dwa tygodnie to sporo czasu zważywszy
na fakt, że mieszkanie ma osiemdziesiąt metrów kwadratowych.
Krzysiek i Grzesiek, mimo że nie mają jeszcze czterdziestki, to
doświadczeni fachowcy. Robiliśmy już wspólnie kilka remontów, za
które nas chwalono. Taka praca – bez komendanta nad głową –
jest wygodna. Można kupić czteropak i ustawić na widoku,
pokrzepiając się w miarę potrzeby. Nie będzie już całodobowego
leżenia na kanapie i oglądania filmów. Trzeba będzie pracować w
pocie czoła. Zrywanie drewnianych podłóg to duży wysiłek,
grzbiet i przedramiona pracują. Żołądek pracuje, wyobraźnia
pracuje, a do tego wszystkiego trzeba będzie jeszcze zrywać
podłogi. Mamy plan przez równo czternaście dni pracować po osiem
godzin i będzie pucuś glancuś. Zainkasujemy po pięć tysięcy.
Właściciel zostawia klucze i ma odlot do Rzymu. Jasno nakreśliliśmy
mu nasz plan i zdawał się być zadowolony.
MIESZKANIE
Znowu czeka mnie zmiana
osobowości. Już wiem, moje ściany i okna słyszały, że będą
remontowane. Jakieś pijaczki zerwą moje podłogi, otynkują ściany
i pokolorują. Mój właściciel będzie nieobecny, gdy oni
zdewastują i odbudują mnie na nowo. Czy zawsze jest tak, że musi
być gorzej żeby było lepiej? Zostanę odarte ze wszystkich
wspomnień i narodzę się powtórnie. Rozsiądę się w sobie
wygodnie i świeżo. Będę nowe na kilka ładnych lat. Robotnicy
zarobią, a mój właściciel będzie zadowolony. Należy mi się ten
remont, nowopoczęcie. Mam nawet dziury w drzwiach wymagające
załatania. Nowe życie, czysta skóra, żadnych sentymentów i
melancholii. Niszczenie i budowanie – to mój los. Godzę się z
tym. Zgodziło bym się nawet z dzisiejszym ubóstwem i stało tak po
wiek wieków. Ale nadchodzą zmiany i cieszę się nimi.
„Orły zgołębiały od
kiedy ciepłe uwiły gniazda” – nawinął raper BISZ. Kiedyś
wielcy mężczyźni dojrzewali w pałacowych salach i przestronnych
pokojach. Teraz ludzie w wielkich skupiskach miejskich mają raczej
mało przestrzeni do życia i rozwoju. Tylko zamożni mogą pozwolić
sobie na wysokometrarzowe lokum. Za to mamy błogosławieństwa takie
jak kanalizacja czy energia elektryczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz