BUDZĘ SIĘ TYLKO NA GODZINĘ
Nieprawdopodobieństwa.
Nie ma sensu ich rozważać. Jednakowoż można zmusić wyobraźnię
by pracowała w tak ukierunkowany sposób. Dobremu wojownikowi brzmi
milej „musisz” niźli „chcę”. Nieprawdopodobny jest drugi
świat, który tworzę na stronach mojej powieści. Jednak tworząc
go czy raczej próbując przedstawić - bowiem wierzę szczerze, że
istnieje, spełniam swoje marzenia. Ludzie kupują los toto w
kolekturze i cały dzień rozmyślają co będzie, gdy wygrają.
Często piszemy w myślach czarne scenariusze, czy patrzymy na
rzeczywistość w różowych okularach. Temat kolejnego ćwiczenia
jest mocno nieprawdopodobny jednak postanowiłem go rozważyć. Nie
włożyłem w niego dużego wysiłku i nie zaangażowałem się
mocno. Poczułem to na chwilę, roztrząsnąłem na krótko.
Żyję z zegarkiem na
ręce. Budzę się i mam tylko godzinę. Czy może sześćdziesiąt
minut – co brzmi dłużej? Przesypiam całą resztę doby. Brak
czasu dominuje. Piję kawę po szybkim śniadaniu i palę tytoń. To
tylko chwila i nie boli. Najadam się i napalam bo czasu jest
niewiele. Rekompensują mi to sny, gdzie setki pośpiesznych mrugnięć
oczami, przynoszą obrazy. Rzeczy, które mógłbym zrealizować
gdybym miał więcej czasu. Godzina to za mało by zrobić cokolwiek.
Kurz osiada na meblach i podłodze. Sprzątam raz na miesiąc. Mam
kilkoro przyjaciół, których godzina wypada równo z moją –
rzadko się widujemy i to tylko na chwilę. Zamieniamy zdania
uprzejmości, dowiadujemy o zdrowie i sny. Sny są najważniejsze –
tam naprawdę żyjemy. Ale żeby dobrze spać trzeba się porządnie
najeść. Godzina to za mało by gotować czy pójść do
restauracji. Jem dużo, szybko i niezdrowo – krótko pożyję.
Dobrze. Zapadnę w wieczny sen, z którego nie wyrwie mnie moja
aktywna godzina.
Do niedawna sny były dla
mnie bardzo ważne. Kiedyś spisywałem ten ogrom wrażeń w
zeszycie. Od pewnego jednak czasu nie dbam o to, co się śni. Sen to
tylko sen. Myślę, że liczbę koszmarów jakie przeżyłem
równoważy liczba snów rozkosznych. Co prawda lubię to, iż nie ma
się poczucia ograniczenia i wszystko ma jakby pełniejszy sens. Ale
z drugiej strony wszystko jest „tak jakby”.
Ćwiczenie przeprowadzone
przeze mnie powyżej, mogłoby być przygrywką do rozwinięcia
tematu pod tytułem „życie snem” - jak u Calderona, świetnego
zresztą. Można by wówczas malować nadrealistyczne obrazy. We śnie
nawet latanie jest przecież możliwe (to podobno wyraz siły
osobowości), wobec czego gdzie jeszcze może sięgnąć kalejdoskop
wyobraźni. Wędrówka po galaktykach czasoprzestrzeni była by na
miejscu i wszystko co tylko zdoła się pomyśleć. Rozmowa z panem
Bogiem. Zostaje tylko do rozstrzygnięcia kwestia czy jesteś w
stanie pomyśleć sobie Boga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz