poniedziałek, 23 grudnia 2019

BUDZĘ SIĘ TYLKO NA GODZINĘ


BUDZĘ SIĘ TYLKO NA GODZINĘ

Nieprawdopodobieństwa. Nie ma sensu ich rozważać. Jednakowoż można zmusić wyobraźnię by pracowała w tak ukierunkowany sposób. Dobremu wojownikowi brzmi milej „musisz” niźli „chcę”. Nieprawdopodobny jest drugi świat, który tworzę na stronach mojej powieści. Jednak tworząc go czy raczej próbując przedstawić - bowiem wierzę szczerze, że istnieje, spełniam swoje marzenia. Ludzie kupują los toto w kolekturze i cały dzień rozmyślają co będzie, gdy wygrają. Często piszemy w myślach czarne scenariusze, czy patrzymy na rzeczywistość w różowych okularach. Temat kolejnego ćwiczenia jest mocno nieprawdopodobny jednak postanowiłem go rozważyć. Nie włożyłem w niego dużego wysiłku i nie zaangażowałem się mocno. Poczułem to na chwilę, roztrząsnąłem na krótko.

Żyję z zegarkiem na ręce. Budzę się i mam tylko godzinę. Czy może sześćdziesiąt minut – co brzmi dłużej? Przesypiam całą resztę doby. Brak czasu dominuje. Piję kawę po szybkim śniadaniu i palę tytoń. To tylko chwila i nie boli. Najadam się i napalam bo czasu jest niewiele. Rekompensują mi to sny, gdzie setki pośpiesznych mrugnięć oczami, przynoszą obrazy. Rzeczy, które mógłbym zrealizować gdybym miał więcej czasu. Godzina to za mało by zrobić cokolwiek. Kurz osiada na meblach i podłodze. Sprzątam raz na miesiąc. Mam kilkoro przyjaciół, których godzina wypada równo z moją – rzadko się widujemy i to tylko na chwilę. Zamieniamy zdania uprzejmości, dowiadujemy o zdrowie i sny. Sny są najważniejsze – tam naprawdę żyjemy. Ale żeby dobrze spać trzeba się porządnie najeść. Godzina to za mało by gotować czy pójść do restauracji. Jem dużo, szybko i niezdrowo – krótko pożyję. Dobrze. Zapadnę w wieczny sen, z którego nie wyrwie mnie moja aktywna godzina.

Do niedawna sny były dla mnie bardzo ważne. Kiedyś spisywałem ten ogrom wrażeń w zeszycie. Od pewnego jednak czasu nie dbam o to, co się śni. Sen to tylko sen. Myślę, że liczbę koszmarów jakie przeżyłem równoważy liczba snów rozkosznych. Co prawda lubię to, iż nie ma się poczucia ograniczenia i wszystko ma jakby pełniejszy sens. Ale z drugiej strony wszystko jest „tak jakby”.
Ćwiczenie przeprowadzone przeze mnie powyżej, mogłoby być przygrywką do rozwinięcia tematu pod tytułem „życie snem” - jak u Calderona, świetnego zresztą. Można by wówczas malować nadrealistyczne obrazy. We śnie nawet latanie jest przecież możliwe (to podobno wyraz siły osobowości), wobec czego gdzie jeszcze może sięgnąć kalejdoskop wyobraźni. Wędrówka po galaktykach czasoprzestrzeni była by na miejscu i wszystko co tylko zdoła się pomyśleć. Rozmowa z panem Bogiem. Zostaje tylko do rozstrzygnięcia kwestia czy jesteś w stanie pomyśleć sobie Boga?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz