niedziela, 7 stycznia 2024

WOLNOŚĆ DRUGIEGO ŚWIATA

 Dzień dobry Czytelniku.

Chcę pisać o Wolności. Nie ma jej wśród moich zasad, bo jest, w pewnym świetle, ich zaprzeczeniem. Wolność kocham i rozumiem. Nonalog Walecznych Orłów nie jest prawem dla wszystkich. Moją wolnością nazywam posłuszeństwo, lojalność, braterstwo. Nie mam żony ani dzieci, mam całe życie dla siebie. Wolny od nieomalże wszystkich nałogów i przymusów (kawa jedynie i lekarstwa). Uciekłem spod jarzma wielu uzależnień. Trzeźwy jak noworodek. Z rzetelną wiedzą, że: nie warto.

Twórczość obdarowuje wolnością. Imaginuję Kontynent, który przecina rzeka czternastokrotnie dłuższa od Nilu. Na północy, ogrodzony wielkim murem leży Restrykt Orłów: Wielkopolis i Ameryka, dwa państwa-miasta, liczące populację na około piętnaście miliardów istnień: ludzkich i nadludzkich. Architektura od wieków buduje drapacze chmur, mieszczące wewnątrz miasta. Gęstość zaludnienia w Restrykcie jest ogromna. Zakon Walecznych Orłów - wyłącznie nadludzi żyjących średnio czterysta lat - to najpotężniejsza organizacja na Kontynencie. W środkowej części Drugiego Świata piętrzą się Himalaje - osiemnaście szczytów wyższych niż ośmiotysięczniki - na ich koronach stoją grody nadludzi - Walecznych Orłów. Góry tworzą okręgi, a w środku tychże, również na szczytach: dwie Świątynie. Nadludzie bez kłopotu oddychają rozrzedzonym powietrzem, jak: “sąsiedzi słońca, sąsiedzi orłów, sąsiedzi śniegu”. Całkiem blisko łupie się diamenty w kamieniołomie należącym do Srebrnego Smoka - najpotężniejszego sojusznika Orłów. Lecąc dalej na południe dotrzemy do Cudownej Osady - diamentowych pokładów, na nich też zbudowano miasta. Pokłady lewitują nad Magnetycznymi Grzbietami, jest ich dziesięć, zawieszonych jeden nad drugim i kolejno wyżej, na południu pogoda dopisuje: jest słonecznie przez cały rok, nieomalże upalnie. Wodę, z krótszej rzeki - Woluspy, ale też o długości mierzonej w tysiącach kilometrów, zasysają trąby antygrawitacyjne. Zachodnią stronę Kontynentu zamieszkują barbarzyńcy, ich populacja jest jeszcze liczniejsza niż ludzkości pod zarządami Zakonu. Na północy, po zachodniej stronie Szahname - Wielkiej Rzeki, stoją szczyty Świętych Gór, zamieszkiwane przez Hiperborejów. Kontynent to świat pełen węży, znane jest siedem królestw - wężowisk. Stworzenia takie jak węże, szczury, kruki mówią uniwersalnym językiem Kontynentu. Wilkołaki, wampiry, barbarzyńcy to wrogowie Zakonu. Wspomnę jeszcze o Tęczowym Jeziorze, Gnieździe Sokołów, które też mają swoje miejsce oraz o Górze Oliwnej, gdzie trwają nieustające igrzyska złotych słoni. Potrzeba lwiej siły, orlej dumy i roztropności węża, by zrabować sobie taką wolność, jaką ja wymarzyłem. Nowa Rzeczpospolita, nowe szlachectwo, nadludzkie zdolności, pierścienie mocy. Żelazo Liktorów, wydobywane przez sympatyczne stworzonka zwane Serdecznymi Duszkami, na północnym krańcu Kontynentu: najtwardszy i najostrzejszy kruszec w Uniwersum - przebijające nawet kevlar. Cztery słońca i księżyc. Wszystko trzeba dograć, skomponować w spójną, logiczną, możliwą do pomyślenia całość. Sposoby transportu, paliwo, infrastruktura, broń, kodeksy i regulaminy. Buduję gmach tak wielki, że nie wiem czy podołam, z moją wiedzą i życiowym doświadczeniem. Czy uniosę moją wolność. Powinienem opowiadać o Drugim Świecie cały czas, każdemu napotkanemu rozmówcy, mówić na głos, obiektywizować, wówczas dostrzega się potknięcia, niedociągnięcia, szczegóły. Powtarzać to aż do znudzenia, ale wtedy jeszcze rzetelność moja niech triumf święci i trwa w postanowieniu niezłomnie. Cegła po cegle zbuduję Drugi Świat. Krwawe Orły - elitarne oddziały Zakonu. Wielcy Mistrzowie tworzący Oligarchię Magnacką. Małe grono nadludzi decyduje o losach wielkiej społeczności. Bestie karmiące bestie. I bohater tak wspaniały, że kłody pod nogami, jakie rzuca mu przeznaczenie, są jakby jedynie insektami do rozdeptania. Z mistrzowskim planem, bez wahania, zawsze zwycięski dąży ku mojej wolności. Osiągnie to, co jest poza moim zasięgiem, czego w ograniczeniu swym nie zdołam zdobyć. Można by rzec jak idiocie: narysuję sobie i podpiszę (hi...hi...). Próbuję się również wczuć w usposobienie barbarzyńców, zwanych tak raczej z powodów... hm... oni też potrafią myśleć, są zaawansowani technologicznie, mają wielkie metropolie, ale... zwyczajnie potrzebuję antagonistów, by posuwać akcję naprzód. Jedno z opowiadań traktuje o losie elitarnego zabójcy z oddziału Oukonów i narracja prowadzona jest również z jego perspektywy. Tworzę świat we wszystkich jego barwach i odcieniach, muszę myśleć multimedialnie, wielopoziomowo, mieć ogląd wszechwiedzący, acz często pokazywać świat widziany oczami Orina - głównego bohatera. Całość powstawała bez jasnego planu, spontanicznie, niesiony weną, zainspirowany, tworzyłem pisząc. Teraz siedzę nad tym i próbuję doprowadzić do stanu używalności, do możliwej do zaakceptowania formy i treści. Jakby z atrakcyjnych szkiców próbuję stworzyć pełnowartościowy obraz. Zapożyczam wiele pojęć z naszego świata, wiele nazw własnych, nazwisk, jest dosyć eklektycznie, poskładane z różnych kawałków, niejako z łącznością TU i TAM. Liczę raczej na młodszych czytelników najwyraźniej. Śniących sen o potędze, który się jeszcze nie skończył. Bowiem utożsamianie się z bohaterem (na pewnym poziomie kultury literackiej to normalne) jakiego tworzę jest... hm... co najmniej kłopotliwe. Nadludzkie zdolności, weselny pierścień pierścieni, który Orin posiada. Łatwość w pogromie wrogów. Wszystko to sięganie wciąż po więcej. Czy jesteś zdolny ku temu Czytelniku? Czy tyle wolności nie zabije w tobie apetytu na lekturę? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz