To wiekopomna chwila... Wieczność jest we mnie, na skrzydłach mnie unosi... W głębię słów, w ich oparcie, by sięgnąć świetlanego stropu ideału...
Wydałem własnym sumptem zbiór opowiadań pod tytułem Krew Orłów. Siedem opowieści o Uniwersum, które przedstawię w krótkim eseju. 200 egzemplarzy, 120 kilogramów książek mojej produkcji. Druku dokonało wydawnictwo DRUKOMATIC.pl ...wszystko wygląda bardzo ładnie. Obraz okładki namalował Pan Łukasz Rudnicki, a opracowaniem graficznym okładki zajęła się Pani Anastazja Striliuk. Korekta, redakcja, projekt typograficzny, skład i łamanie to moje dzieło. Także proszę o wyrozumiałość dla ogromu spraw z jakimi się zmierzyłem.
Jestem zadowolony z efektu pracy. Ogłaszam wszystkim moim Czytelnikom, że można kupić egzemplarz lub więcej egzemplarzy po 30 złotych za sztukę. Proszę o kontakt mailowy lub telefoniczny. Mój e-mail to:
krolewskiorzel@gmail.com
mój numer telefonu to:
783 504 236
Jerzy Piotrowski - kłaniam się i polecam.
Słowem wstępu...
Jestem potężnym
demiurgiem, kreatorem, stwórcą drugiego świata, obdarzam ludzkość drugim, nowym
życiem, wskrzeszam was z martwych wiedząc, że zmartwychpowstanie to rzecz różna
od narodzin. Tworzę Kontynent - łączy go uniwersalny język, znany nieomalże
wszystkim stworzeniom - ogromny, trudny do ogarnięcia nawet wyobraźnią, zdającą
się przecież nie mieć granic. Nieprzeliczone obszary przestrzeni, lasów i
pustyń, pól uprawnych, równin i ugorów, a przede wszystkim przeogromnych
aglomeracji miejskich i rozcinających niebo szczytów gór. Przez środkową jego
część płynie rzeka Szahname mierząca sto siedemdziesiąt tysięcy kilometrów
długości. Wpada do Oceanu Północnego rozległą, szeroko rozlewającą się deltą,
na terytorium Restryktu Walecznych Orłów, za Ciemnym Lasem, gdzie Liktorowie
wydobywają najtwardszy w Uniwersum kruszec - żelazo Liktorów. Serdeczne Duszki
na mocy paktu z nadludźmi - Orłami, sprzedają im drogocenne żelazo. Wymieniają
je za szlachetne kamienie, książki, pieniądze i pojmanych barbarzyńców. Nic nie
jest w stanie przebić zbroi zrobionej z tego metalu, nawet pocisk z karabinu
snajperskiego o dużej mocy i z dużym kalibrem, zatrzyma się natrafiwszy na
żelazo Liktorów. Natomiast pocisk z tegoż przerzyna nawet kevlar i mityczne
adamantium. Zakon skrupulatnie rozlicza każdą bryłkę drogocennego żelaza,
kontroluje jego obecność na Kontynencie. Nie zezwala na to, by trafił w
niepowołane ręce, a zwłaszcza w posiadanie wrogów nadludzi.
Restrykt
zamieszkuje piętnaście miliardów jednostek - w większości ludzi, więc obok
szlachetnych odruchów mamy do czynienia ze zbrodniami i oszustwami. Dwa wielkie
państwa miasta - Rzeczpospolita i Ameryka, dwie aglomeracje skupiające prawie
sto procent populacji ziemi Orłów. Nadludzie stanowią mniejszość, ale to
organizacja Zakonu, założonego wieki temu, przez mitycznych dziś potężnych
praprzodków, na kształt oligarchii magnackiej, rządzi Restryktem, sprawuje
władzę, za czym idzie konieczność zapewnienia bezpieczeństwa słabszym, trzeba
im służyć i ich chronić. Czterdziestu czterech Wielkich Mistrzów to Fecjałowie,
wydający rozporządzenia i ustawy dla całej Rzeczypospolitej żyjącej pod opieką
Zakonu Walecznych Orłów, stanowią oni prawo, według zasad obowiązującego
nonalogu, szczegółowo opisanego w jednym z opowiadań. Łączy ich symbol trzech
krzyży, z wieńczącą środkowy krzyż koroną w kształcie litery M. Duży odsetek
nadludzi prowadzi własne interesy i nie jest zrzeszony pod sztandarem Zakonu.
Jest wiele wierzeń, w różnych bogów, każda religia postulująca miłość do życia
musi być tolerowana, Zakon zezwala więc na istnienie wielu sekt. Rzeczpospolita
to czterdzieści i cztery dzielnice, wielkości niedużych państw, zajmujące teren
na planie heksu - sześciokąta, każdego o powierzchni trzystu tysięcy kilometrów
kwadratowych. Są one jakoby państwami - miastami: mieszkania, gmachy, drapacze
chmur, wieżowce, fabryki, stadiony, kościoły i najprzeróżniejsze zabudowania
infrastruktury ciągną się przez całą powierzchnię dzielnicy, gęsto obsadzoną
różnorodną roślinnością, gdzieniegdzie przetykaną lasami, parkami, jeziorami i
kanałami rzecznymi dla lżejszego oddechu. Architektura pod przewodem genialnych
inżynierów buduje potężne drapacze chmur, od stuleci, niejednokrotnie budynek
mieszkalny mieści w sobie setki tysięcy mieszkańców i jest jakoby autonomicznym
tworem, na jego przestrzeni ludzie organizują większą część życia i
codzienności. Pracuje znakomity odsetek społeczeństwa mnożąc dobrobyt w jakim
żyje Restrykt, w slumsach zaś mieszka ułamek patologiczny, niewielki ale
znaczący, powodujący potrzebę istnienia służby chroniącej bezpieczeństwo
prawomyślnych obywateli. Wielu też silnych nadludzi, z rejonów bogatych,
postanawia wystąpić przeciw literze prawa, by czerpać szybki, duży i łatwy choć
ryzykowny zysk. Tychże również zwalcza Zakon. Dzielnice łączą lotniska dla
samolotów i zeppelinów odrzutowych oraz ekspresowe drogi, wiodące wzdłuż
wszystkich granic, każdego z sześciokątów, na których pojazdy rozwijają
zawrotne prędkości. Drogi to bardzo ważna część infrastruktury, są szerokie,
wielopasmowe i gładkie, podróżuje się nimi prawdziwie komfortowo i bezpiecznie.
Paliwo to wysokooktanowe mieszanki benzyny, lub wodór. Kursują także
superszybkie pociągi zasilane elektrycznością, wykorzystywaną również w
szerokim spektrum silników i napędów. Z kosmosu całość Rzeczypospolitej wygląda
jak plaster miodu jarzący się miliardami białych i żółtych światełek. Poza
państwem miastem czterdziestu czterech dzielnic, w Restrykcie jest jeszcze Ameryka,
w której żyją wszelkie inne nacje: Japonia, Grecja, Niemcy, Francja, Amerykanie
i Chińczycy i inne wielkie narody. Tygiel kulturowy, w którym ingrediencje
mieszają się, tworząc coraz to wyższe kombinacje genów, nabierających przy tym
siły, znaczenia i ich piętrzących się możliwości. Tą częścią Restryktu rządzą
Diakonowie Zakonu.
Nadludzie mają
nadprzyrodzone zdolności, wiele z nich wypracowali długoletnim treningiem,
używają magicznych przedmiotów, znanych jest dużo artefaktów o potężnej mocy;
posługują się czarami oraz sztuką perswazji. Potrafią chwytać kule w
odpowiednim uzbrojeniu, biegać po wodzie, lepiej słyszą i czują zapachy oraz
nadaromaty, mają wyostrzony wzrok, dostrzegają nadkolory, z łatwością oddychają
rozrzedzonym powietrzem, potrafią doskonale antycypować okoliczności. Mają
przeróżne, nazwałbym to: statystyki, określające ich możliwości. Maski mają w
ich życiu duże znaczenie. Zainteresowana władzą część społeczeństwa zna ich
tylko w maskach. Wizerunek jaki tworzą - mówi o nim maska przyodziana na twarz.
Nadludzie dyktują prawa elicie społeczeństwa, ludzki parlament proklamuje je
cywilizowanej ludzkości, ogółowi populacji.
Świat jest
różnorodny i skomplikowany, ale motywację i przyczyny postępowania determinuje
w większej mierze pieniądz, najprostszy wykładnik wartościowania; mało kto
unika stereotypów, wyłamują się z nich przeważnie nadludzie. Jest kilku
rzemieślników potrafiących zakląć magiczną moc w biżuterii, najczęściej w
pierścieniach, czy talizmanach, sprawiając, że rośnie siła lub szybkość,
przybywa odporności i tym podobne.
Montują oni wiedzą metafizyczną nowe artefakty, osiągające zawrotne ceny
dla mających dostęp, bowiem nie każdemu wolno po nie sięgnąć. Nadludzie stoją w
łańcuchu rozwoju najwyżej, na równi z garstką bogów. Są długowieczni, najstarsi
liczą sobie grubo ponad czterysta lat, czyli średnią długość wieku
nadczłowieka. Zwykli ludzie rzadko kiedy dożywają lat stu.
W centrum
Kontynentu leżą dwa okręgi górskie - Himalaje. Dwa łańcuchy szczytów
wrzynających się w świetlany strop nieba - każdy: ośmiu ośmiotysięczników;
otaczają one dwa szczyty jeszcze wyższe, bo liczące dziesięć tysięcy metrów nad
poziom morza. Na każdym ze szczytów okręgów Orły zbudowały - ciężką, żmudną,
cierpliwą i wieloletnią pracą, grody: zamki i pałace oraz łączące się z nimi
miasteczka. To siedziby najpotężniejszych wojowników Zakonu, najważniejszych
Fecjałów. Żyją tam jak sąsiedzi słońca, sąsiedzi śniegu, sąsiedzi orłów. Wodę
na szczyty doprowadzają trąby antygrawitacyjne zasysające ją z kanału rzeki
jaki przekopano na tę potrzebę. Na szczytach wyższych, piętrzących się w środku
okręgów, zbudowane są Świątynie; jedną z nich zajmują bogowie, którzy
zrezygnowali z nieśmiertelności na rzecz życia wiecznego; ich śmierć przyjdzie
po nich gdy tego zechcą. Wzajemnie biesiadują w czas pokoju i świętują
uroczyście przez bieg wieków, obdarzają wsparciem pielgrzymujących do nich
ludzi, dzielą się wiedzą i praktyczną mądrością. Drugą zamieszkuje i ma pod
opieką Strażnik Świątyni - zwany Pierwszym. Ogromny gmach jest mu i jego
garnizonowi domem i miejscem służby. Gorące źródła wytryskują z wierzchołków
najwyższych na Kontynencie szczytów. Ich błogosławieństwa przyciągają rzesze
wiernych, by w wodzie zaczerpnąć sił do życia i zmyć z siebie brud
powszechności egzystencji jaką wiedzie się w Restrykcie.
Nieopodal, choć
są to odległości ogromne, mieści się Diamentowy Kamieniołom, którym zarządza
Srebrny Smok - najpotężniejszy sojusznik Zakonu, piękne i silne, mądre i
długowieczne stworzenie. Potrafiący dmuchnięciem z nosa spalić wioskę. W
kamieniołomie wydobywa się na masową skalę diamenty, osada pracownicza zapewnia
stały dopływ tego szlachetnego kamienia, dla społeczeństwa w Restrykcie, w
przeróżnych rozmiarach. Jeszcze dalej na południe, mamy Tęczowe Jezioro -
pierwszą przystań po przejściu do drugiego świata, nad jego brzegiem leży
miasto asymilujące przybyszów, odzyskują tam siły i nabierają zdrowego wyglądu,
ucząc się żyć na nowo, odnaleźć w obecnych okolicznościach i rzeczywistości.
Tam powstają z martwych.
U źródła
Wielkiej Rzeki, jak zwą Szahname, stoją dwa Magnetyczne Grzbiety utrzymujące
nad sobą ogromnych rozmiarów diamenty, o lekko tylko wypukłych kopułach, na
których Orły zbudowały miasta. To już głębokie południe Kontynentu. Miejsce to
zwie się Cudowną Osadą. Dziesięć diamentowych pokładów, kolejno na coraz
wyższym pułapie, lewitujących w stanie nieważkości nad grzbietami górskimi.
Jest to osada przeznaczona tylko dla zasłużonych nadludzi, miejsce ich urlopów i wypoczynku.
Wszyscy tam są sobie braćmi, nikt nie zamyka drzwi na klucz. Miejsce jest
upalne, ogrzewa je czwarte południowe Słońce jarzące się dziesięcioma jęzorami
ognia, które z bardzo bliska liżą powierzchnię Kontynentu. Trzy kolejne Słońca
świecą od północy nie dając tak wysokich temperatur porą zimową i jesienią, a
jedynie wiosną i latem. W Cudownej Osadzie Utopia ma najwyższy sens i spełnia
się w rzeczywistości. Z dnia na dzień jest tu coraz lepiej i piękniej.
Bezpieczeństwa tego miejsca nigdy nie zachwiano, nic nie nagina tu prawa Orłów,
życie jest pełne zgody i zrozumienia.
Kilka tysięcy
kilometrów na zachód ma źródło rzeka płynąca na południe, przeciwnie do
Szahname, rzeka zwana Woluspą, licząca sobie dziesięć tysięcy kilometrów
długości.
Kontynent zna
sześć Wężowisk, królestw węży i właściwie drugi świat należy do tych stworzeń,
jest ich bowiem tak wiele. Potrafią mówić językiem uniwersalnym Kontynentu.
Żyją w specjalnych enklawach nie naruszanych przez Orły, czy nawet
barbarzyńskie plemiona. Nieznane są głębokie nory, w które wpełzają węże. Okazy
wielkie jak trzydziestoletnie drzewa, są tam zwykłymi mieszkańcami. Zabójczo
groźne gdy nieostrożnie wkracza się w ich domy. Są nawet gatunki potrafiące
uśmiercić wampira. Nie mają jednak żadnych zakusów ekspansywnych, egzystują w
stałej populacji, na właściwym sobie terenie.
Zachodnio -
południową stronę Kontynentu zamieszkują barbarzyńcy. Ich nacja jest jeszcze
liczniejsza niż społeczeństwo Restryktu. Są na niższym szczeblu rozwoju
technologicznego wskutek biedy jaka panuje w ich państwach miastach i
nienawiści, agresji oraz podłości jaką karmią się powszechnie i na co dzień i
jaką objawiają przy każdej okazji. Jednakowoż mają technologie nowoczesne.
Budują nawet odrzutowe zeppeliny w wielkich fabrykach. Karabiny są tu na wagę
złota i tylko nieliczni je posiadają. Rządzi barbarzyńcami król, nie liczący
się w ogóle z pojedynczym życiem, a nawet z ich setkami, drugą najpotężniejszą
osobą jest książę Solger. Długowieczny naczelnik Zakonu Oukonów, elitarnych
zabójców, zażywających czarny, steroidowy narkotyk: adeinę. Pozbawiającą mowy w
zamian za wyostrzenie zmysłów i różne przyrosty. Adeina czyni często bezsennym
wojownika i napełnia go ogromną siłą i wytrzymałością, skracając jednocześnie
długość życia. Jedno z opowiadań przedstawia niedokonany życiorys takiego
barbarzyńcy. Ci zabójcy są w stanie dorównać nadludziom i stają się groźni
nawet dla wojownika Orłów. Kar Bach i Gar Ean to dwa najpotężniejsze państwa
miasta, rozciągają się na grube setki tysięcy kilometrów kwadratowych.
Lecąc dalej na
północ znajdziemy trzy szczyty. Na jednym z nich leży Gniazdo Sokołów;
kilkumilionowej nacji, która osiedliła się tu setki wieków temu, wcześniej
nawet niż przybyły na Kontynent przez bramy czasoprzestrzenne, najstarsze,
minione już, pokolenia Orłów. Sokoły nie rozwinęły się tak społecznie,
jednakowoż ich technologia stopniem zaawansowania dorównuje Zakonowi i oba
narody żyją w przyjaznych relacjach, wymieniając się wynalazkami i goszcząc
wzajemnie. Trzy szczyty mieszczą także, u swych stóp, rozległe jamy nacji
wilkołaków, silnych potworów potrafiących myśleć, mówić i walczyć. Mają
pragnienia podobne ludziom, ale są agresywne i podobne hierarchią oraz
emocjonalnymi odruchami, zwierzętom. Kontynent zamieszkuje wiele różnych
stworzeń: ptactwa, czworonogów, rzeczonych węży, zmutowanych krzyżówek
najróżniejszego gatunku. Większość z nich potrafi posłużyć się językiem
uniwersalnym Kontynentu.
Nikt nie wie
gdzie mieści się Disturbia - ojczyzna wampirów - małodusznych kreatur
budujących na kłamstwie zamki z kart, piszących monochromatyczne bajki. Krąży
jedynie legenda o podziemnym państwie nieumarłych. Dawno temu Kampania
Likwidacyjna przyjęła hasło “kłamiesz=umierasz”. I wytępiła większość, jeżeli
nie wszystkie te, bardzo inteligentne stwory z terenu Restryktu. Są
niebezpieczne nawet dla wojowników nadludzi. Organizacja Zakonu nie toleruje
ich obecności i skazuje bez sądu na śmierć. Dlatego, rzadko który z wampirów
odważa się przekraść do państw miast w Restrykcie. Jedno z opowiadań mówi o
działalności De Coste - hrabiego, przybywającego w towarzystwie jeszcze
dwunastu oprawców, do Wielkopolis. Pojawia się niepokój wyczuwalny od razu dla
nadludzi, organizujących się by znaleźć jego źródło i je usunąć.
Jeszcze dalej na
północ, od Gniazda Sokołów, po stronie zachodniej, leżą góry Hiperborejów i
Hiperborejczyków. Święte Góry. Żyją tam jak lud wojenny w czas pokoju. Nie
nękani ani przez Orły ani przez barbarzyńców, wyjąwszy Oukonów. Gromadzą
nieprzebrane bogactwa i magiczne artefakty, czcząc własnych bogów. Święta to
ich codzienność.
Głównym
bohaterem łączącym nieomal wszystkie siedem opowiadań jest Orin - Wielki Mistrz
Zakonu, jeden z zarządców państw dzielnic. Ponad pięćdziesięcioletni, za czym
idzie młody jeszcze nadczłowiek, ale który zgromadził już dosyć doświadczenia,
by być jak jednoosobowa armia. Nadczłowiek orkiestra: ogarniający
nieprzeliczone zdolności i możliwości. Jego pierwszym fachem jest walka, ale od
chemii i fizyki przez biologię, aż po metafizykę i filozofię, a nawet magię,
nie ma dla niego tajemnic. Fecjał decydujący o losie całej społeczności
Restryktu. Najpotężniejszy z Orłów i najbogatszy z Zakonników. Nikt i nic go
nie oszuka. Jest zawsze zwycięski, z mistrzowskim planem, stu procentowo pewny.
Kłody pod nogami to insekty do rozdeptania. Walczy każdym rodzajem orężu i
podejmuje się zadań niemożliwych. Pierwszy to jego starszy brat rodzony
Strażnik Świątyni. Marek to brat rodzony młodszy, super snajper, inżynier. Orin
jest Krwawym Orłem, jakoby świetnie wyszkolonym i doświadczonym w praktyce
wojennej, elitarnym komandosem, stoi na wyższym stopniu hierarchii, podobnie
jak jego najczęstszy towarzysz - Szary Eminencjo, postać pierwszoplanowa
opowiadań. Krwawe Orły to szczytowy odsetek Zakonu, elita elit.
Warto wspomnieć
jeszcze o Górze Oliwnej, siedzibie Zaratustry, potężnego Orła, Niemieckiego
Persa. Na szczycie góry, płaskim jak tafla morska w bezwietrzny dzień, ogromnym
polu, trwają nieustające igrzyska złotych słoni. Jest wiele trybun, z których
Orły oglądają widowiska, trwające od świtu do zmierzchu, taniec słoni i walki
gladiatorów na ich grzbietach, cieszące oko i budzące wiele silnych emocji.
Jurorzy - ekstraordynaryjne jednostki - rozsądzają o zwycięzcach. I jeszcze dwa
grody leżące na łożysku rzek, grody Przyjaźni i Miłości. Dwa wielkie miasta, w
których nadludzie najczęściej łączą się w pary. Gdzie znajduje ich opatrzność
szczęścia i przeznaczenie by budować ponad siebie.
Oprócz
Kontynentu na Oceanie Wschodnim leżą trzy potężne wyspy. Na jednej z nich żyją
Elfy, na kolejnej w stronę wschodu mieszkają wygnańcy, zbrodniarze zesłani z
Kontynentu. Trzeciej wyspy jeszcze nie zagospodarowałem.