piątek, 30 maja 2025

KREW ORŁÓW Jerzy Piotrowski



 Dzień dobry Czytelniku!

To wiekopomna chwila... Wieczność jest we mnie, na skrzydłach mnie unosi... W głębię słów, w ich oparcie, by sięgnąć świetlanego stropu ideału... 

Wydałem własnym sumptem zbiór opowiadań pod tytułem Krew Orłów. Siedem opowieści o Uniwersum, które przedstawię w krótkim eseju. 200 egzemplarzy, 120 kilogramów książek mojej produkcji. Druku dokonało wydawnictwo DRUKOMATIC.pl   ...wszystko wygląda bardzo ładnie. Obraz okładki namalował Pan Łukasz Rudnicki, a opracowaniem graficznym okładki zajęła się Pani Anastazja Striliuk. Korekta, redakcja, projekt typograficzny, skład i łamanie to moje dzieło. Także proszę o wyrozumiałość dla ogromu spraw z jakimi się zmierzyłem. 

Jestem zadowolony z efektu pracy. Ogłaszam wszystkim moim Czytelnikom, że można kupić egzemplarz lub więcej egzemplarzy po 30 złotych za sztukę. Proszę o kontakt mailowy lub telefoniczny. Mój e-mail to: 

krolewskiorzel@gmail.com

mój numer telefonu to:

783 504 236

Jerzy Piotrowski - kłaniam się i polecam.

Słowem wstępu...

Jestem potężnym demiurgiem, kreatorem, stwórcą drugiego świata, obdarzam ludzkość drugim, nowym życiem, wskrzeszam was z martwych wiedząc, że zmartwychpowstanie to rzecz różna od narodzin. Tworzę Kontynent - łączy go uniwersalny język, znany nieomalże wszystkim stworzeniom - ogromny, trudny do ogarnięcia nawet wyobraźnią, zdającą się przecież nie mieć granic. Nieprzeliczone obszary przestrzeni, lasów i pustyń, pól uprawnych, równin i ugorów, a przede wszystkim przeogromnych aglomeracji miejskich i rozcinających niebo szczytów gór. Przez środkową jego część płynie rzeka Szahname mierząca sto siedemdziesiąt tysięcy kilometrów długości. Wpada do Oceanu Północnego rozległą, szeroko rozlewającą się deltą, na terytorium Restryktu Walecznych Orłów, za Ciemnym Lasem, gdzie Liktorowie wydobywają najtwardszy w Uniwersum kruszec - żelazo Liktorów. Serdeczne Duszki na mocy paktu z nadludźmi - Orłami, sprzedają im drogocenne żelazo. Wymieniają je za szlachetne kamienie, książki, pieniądze i pojmanych barbarzyńców. Nic nie jest w stanie przebić zbroi zrobionej z tego metalu, nawet pocisk z karabinu snajperskiego o dużej mocy i z dużym kalibrem, zatrzyma się natrafiwszy na żelazo Liktorów. Natomiast pocisk z tegoż przerzyna nawet kevlar i mityczne adamantium. Zakon skrupulatnie rozlicza każdą bryłkę drogocennego żelaza, kontroluje jego obecność na Kontynencie. Nie zezwala na to, by trafił w niepowołane ręce, a zwłaszcza w posiadanie wrogów nadludzi.

Restrykt zamieszkuje piętnaście miliardów jednostek - w większości ludzi, więc obok szlachetnych odruchów mamy do czynienia ze zbrodniami i oszustwami. Dwa wielkie państwa miasta - Rzeczpospolita i Ameryka, dwie aglomeracje skupiające prawie sto procent populacji ziemi Orłów. Nadludzie stanowią mniejszość, ale to organizacja Zakonu, założonego wieki temu, przez mitycznych dziś potężnych praprzodków, na kształt oligarchii magnackiej, rządzi Restryktem, sprawuje władzę, za czym idzie konieczność zapewnienia bezpieczeństwa słabszym, trzeba im służyć i ich chronić. Czterdziestu czterech Wielkich Mistrzów to Fecjałowie, wydający rozporządzenia i ustawy dla całej Rzeczypospolitej żyjącej pod opieką Zakonu Walecznych Orłów, stanowią oni prawo, według zasad obowiązującego nonalogu, szczegółowo opisanego w jednym z opowiadań. Łączy ich symbol trzech krzyży, z wieńczącą środkowy krzyż koroną w kształcie litery M. Duży odsetek nadludzi prowadzi własne interesy i nie jest zrzeszony pod sztandarem Zakonu. Jest wiele wierzeń, w różnych bogów, każda religia postulująca miłość do życia musi być tolerowana, Zakon zezwala więc na istnienie wielu sekt. Rzeczpospolita to czterdzieści i cztery dzielnice, wielkości niedużych państw, zajmujące teren na planie heksu - sześciokąta, każdego o powierzchni trzystu tysięcy kilometrów kwadratowych. Są one jakoby państwami - miastami: mieszkania, gmachy, drapacze chmur, wieżowce, fabryki, stadiony, kościoły i najprzeróżniejsze zabudowania infrastruktury ciągną się przez całą powierzchnię dzielnicy, gęsto obsadzoną różnorodną roślinnością, gdzieniegdzie przetykaną lasami, parkami, jeziorami i kanałami rzecznymi dla lżejszego oddechu. Architektura pod przewodem genialnych inżynierów buduje potężne drapacze chmur, od stuleci, niejednokrotnie budynek mieszkalny mieści w sobie setki tysięcy mieszkańców i jest jakoby autonomicznym tworem, na jego przestrzeni ludzie organizują większą część życia i codzienności. Pracuje znakomity odsetek społeczeństwa mnożąc dobrobyt w jakim żyje Restrykt, w slumsach zaś mieszka ułamek patologiczny, niewielki ale znaczący, powodujący potrzebę istnienia służby chroniącej bezpieczeństwo prawomyślnych obywateli. Wielu też silnych nadludzi, z rejonów bogatych, postanawia wystąpić przeciw literze prawa, by czerpać szybki, duży i łatwy choć ryzykowny zysk. Tychże również zwalcza Zakon. Dzielnice łączą lotniska dla samolotów i zeppelinów odrzutowych oraz ekspresowe drogi, wiodące wzdłuż wszystkich granic, każdego z sześciokątów, na których pojazdy rozwijają zawrotne prędkości. Drogi to bardzo ważna część infrastruktury, są szerokie, wielopasmowe i gładkie, podróżuje się nimi prawdziwie komfortowo i bezpiecznie. Paliwo to wysokooktanowe mieszanki benzyny, lub wodór. Kursują także superszybkie pociągi zasilane elektrycznością, wykorzystywaną również w szerokim spektrum silników i napędów. Z kosmosu całość Rzeczypospolitej wygląda jak plaster miodu jarzący się miliardami białych i żółtych światełek. Poza państwem miastem czterdziestu czterech dzielnic, w Restrykcie jest jeszcze Ameryka, w której żyją wszelkie inne nacje: Japonia, Grecja, Niemcy, Francja, Amerykanie i Chińczycy i inne wielkie narody. Tygiel kulturowy, w którym ingrediencje mieszają się, tworząc coraz to wyższe kombinacje genów, nabierających przy tym siły, znaczenia i ich piętrzących się możliwości. Tą częścią Restryktu rządzą Diakonowie Zakonu.

Nadludzie mają nadprzyrodzone zdolności, wiele z nich wypracowali długoletnim treningiem, używają magicznych przedmiotów, znanych jest dużo artefaktów o potężnej mocy; posługują się czarami oraz sztuką perswazji. Potrafią chwytać kule w odpowiednim uzbrojeniu, biegać po wodzie, lepiej słyszą i czują zapachy oraz nadaromaty, mają wyostrzony wzrok, dostrzegają nadkolory, z łatwością oddychają rozrzedzonym powietrzem, potrafią doskonale antycypować okoliczności. Mają przeróżne, nazwałbym to: statystyki, określające ich możliwości. Maski mają w ich życiu duże znaczenie. Zainteresowana władzą część społeczeństwa zna ich tylko w maskach. Wizerunek jaki tworzą - mówi o nim maska przyodziana na twarz. Nadludzie dyktują prawa elicie społeczeństwa, ludzki parlament proklamuje je cywilizowanej ludzkości, ogółowi populacji.

Świat jest różnorodny i skomplikowany, ale motywację i przyczyny postępowania determinuje w większej mierze pieniądz, najprostszy wykładnik wartościowania; mało kto unika stereotypów, wyłamują się z nich przeważnie nadludzie. Jest kilku rzemieślników potrafiących zakląć magiczną moc w biżuterii, najczęściej w pierścieniach, czy talizmanach, sprawiając, że rośnie siła lub szybkość, przybywa odporności i tym podobne.  Montują oni wiedzą metafizyczną nowe artefakty, osiągające zawrotne ceny dla mających dostęp, bowiem nie każdemu wolno po nie sięgnąć. Nadludzie stoją w łańcuchu rozwoju najwyżej, na równi z garstką bogów. Są długowieczni, najstarsi liczą sobie grubo ponad czterysta lat, czyli średnią długość wieku nadczłowieka. Zwykli ludzie rzadko kiedy dożywają lat stu.

W centrum Kontynentu leżą dwa okręgi górskie - Himalaje. Dwa łańcuchy szczytów wrzynających się w świetlany strop nieba - każdy: ośmiu ośmiotysięczników; otaczają one dwa szczyty jeszcze wyższe, bo liczące dziesięć tysięcy metrów nad poziom morza. Na każdym ze szczytów okręgów Orły zbudowały - ciężką, żmudną, cierpliwą i wieloletnią pracą, grody: zamki i pałace oraz łączące się z nimi miasteczka. To siedziby najpotężniejszych wojowników Zakonu, najważniejszych Fecjałów. Żyją tam jak sąsiedzi słońca, sąsiedzi śniegu, sąsiedzi orłów. Wodę na szczyty doprowadzają trąby antygrawitacyjne zasysające ją z kanału rzeki jaki przekopano na tę potrzebę. Na szczytach wyższych, piętrzących się w środku okręgów, zbudowane są Świątynie; jedną z nich zajmują bogowie, którzy zrezygnowali z nieśmiertelności na rzecz życia wiecznego; ich śmierć przyjdzie po nich gdy tego zechcą. Wzajemnie biesiadują w czas pokoju i świętują uroczyście przez bieg wieków, obdarzają wsparciem pielgrzymujących do nich ludzi, dzielą się wiedzą i praktyczną mądrością. Drugą zamieszkuje i ma pod opieką Strażnik Świątyni - zwany Pierwszym. Ogromny gmach jest mu i jego garnizonowi domem i miejscem służby. Gorące źródła wytryskują z wierzchołków najwyższych na Kontynencie szczytów. Ich błogosławieństwa przyciągają rzesze wiernych, by w wodzie zaczerpnąć sił do życia i zmyć z siebie brud powszechności egzystencji jaką wiedzie się w Restrykcie.

Nieopodal, choć są to odległości ogromne, mieści się Diamentowy Kamieniołom, którym zarządza Srebrny Smok - najpotężniejszy sojusznik Zakonu, piękne i silne, mądre i długowieczne stworzenie. Potrafiący dmuchnięciem z nosa spalić wioskę. W kamieniołomie wydobywa się na masową skalę diamenty, osada pracownicza zapewnia stały dopływ tego szlachetnego kamienia, dla społeczeństwa w Restrykcie, w przeróżnych rozmiarach. Jeszcze dalej na południe, mamy Tęczowe Jezioro - pierwszą przystań po przejściu do drugiego świata, nad jego brzegiem leży miasto asymilujące przybyszów, odzyskują tam siły i nabierają zdrowego wyglądu, ucząc się żyć na nowo, odnaleźć w obecnych okolicznościach i rzeczywistości. Tam powstają z martwych.

U źródła Wielkiej Rzeki, jak zwą Szahname, stoją dwa Magnetyczne Grzbiety utrzymujące nad sobą ogromnych rozmiarów diamenty, o lekko tylko wypukłych kopułach, na których Orły zbudowały miasta. To już głębokie południe Kontynentu. Miejsce to zwie się Cudowną Osadą. Dziesięć diamentowych pokładów, kolejno na coraz wyższym pułapie, lewitujących w stanie nieważkości nad grzbietami górskimi. Jest to osada przeznaczona tylko dla zasłużonych  nadludzi, miejsce ich urlopów i wypoczynku. Wszyscy tam są sobie braćmi, nikt nie zamyka drzwi na klucz. Miejsce jest upalne, ogrzewa je czwarte południowe Słońce jarzące się dziesięcioma jęzorami ognia, które z bardzo bliska liżą powierzchnię Kontynentu. Trzy kolejne Słońca świecą od północy nie dając tak wysokich temperatur porą zimową i jesienią, a jedynie wiosną i latem. W Cudownej Osadzie Utopia ma najwyższy sens i spełnia się w rzeczywistości. Z dnia na dzień jest tu coraz lepiej i piękniej. Bezpieczeństwa tego miejsca nigdy nie zachwiano, nic nie nagina tu prawa Orłów, życie jest pełne zgody i zrozumienia.

Kilka tysięcy kilometrów na zachód ma źródło rzeka płynąca na południe, przeciwnie do Szahname, rzeka zwana Woluspą, licząca sobie dziesięć tysięcy kilometrów długości.

Kontynent zna sześć Wężowisk, królestw węży i właściwie drugi świat należy do tych stworzeń, jest ich bowiem tak wiele. Potrafią mówić językiem uniwersalnym Kontynentu. Żyją w specjalnych enklawach nie naruszanych przez Orły, czy nawet barbarzyńskie plemiona. Nieznane są głębokie nory, w które wpełzają węże. Okazy wielkie jak trzydziestoletnie drzewa, są tam zwykłymi mieszkańcami. Zabójczo groźne gdy nieostrożnie wkracza się w ich domy. Są nawet gatunki potrafiące uśmiercić wampira. Nie mają jednak żadnych zakusów ekspansywnych, egzystują w stałej populacji, na właściwym sobie terenie.

Zachodnio - południową stronę Kontynentu zamieszkują barbarzyńcy. Ich nacja jest jeszcze liczniejsza niż społeczeństwo Restryktu. Są na niższym szczeblu rozwoju technologicznego wskutek biedy jaka panuje w ich państwach miastach i nienawiści, agresji oraz podłości jaką karmią się powszechnie i na co dzień i jaką objawiają przy każdej okazji. Jednakowoż mają technologie nowoczesne. Budują nawet odrzutowe zeppeliny w wielkich fabrykach. Karabiny są tu na wagę złota i tylko nieliczni je posiadają. Rządzi barbarzyńcami król, nie liczący się w ogóle z pojedynczym życiem, a nawet z ich setkami, drugą najpotężniejszą osobą jest książę Solger. Długowieczny naczelnik Zakonu Oukonów, elitarnych zabójców, zażywających czarny, steroidowy narkotyk: adeinę. Pozbawiającą mowy w zamian za wyostrzenie zmysłów i różne przyrosty. Adeina czyni często bezsennym wojownika i napełnia go ogromną siłą i wytrzymałością, skracając jednocześnie długość życia. Jedno z opowiadań przedstawia niedokonany życiorys takiego barbarzyńcy. Ci zabójcy są w stanie dorównać nadludziom i stają się groźni nawet dla wojownika Orłów. Kar Bach i Gar Ean to dwa najpotężniejsze państwa miasta, rozciągają się na grube setki tysięcy kilometrów kwadratowych.

Lecąc dalej na północ znajdziemy trzy szczyty. Na jednym z nich leży Gniazdo Sokołów; kilkumilionowej nacji, która osiedliła się tu setki wieków temu, wcześniej nawet niż przybyły na Kontynent przez bramy czasoprzestrzenne, najstarsze, minione już, pokolenia Orłów. Sokoły nie rozwinęły się tak społecznie, jednakowoż ich technologia stopniem zaawansowania dorównuje Zakonowi i oba narody żyją w przyjaznych relacjach, wymieniając się wynalazkami i goszcząc wzajemnie. Trzy szczyty mieszczą także, u swych stóp, rozległe jamy nacji wilkołaków, silnych potworów potrafiących myśleć, mówić i walczyć. Mają pragnienia podobne ludziom, ale są agresywne i podobne hierarchią oraz emocjonalnymi odruchami, zwierzętom. Kontynent zamieszkuje wiele różnych stworzeń: ptactwa, czworonogów, rzeczonych węży, zmutowanych krzyżówek najróżniejszego gatunku. Większość z nich potrafi posłużyć się językiem uniwersalnym Kontynentu.

Nikt nie wie gdzie mieści się Disturbia - ojczyzna wampirów - małodusznych kreatur budujących na kłamstwie zamki z kart, piszących monochromatyczne bajki. Krąży jedynie legenda o podziemnym państwie nieumarłych. Dawno temu Kampania Likwidacyjna przyjęła hasło “kłamiesz=umierasz”. I wytępiła większość, jeżeli nie wszystkie te, bardzo inteligentne stwory z terenu Restryktu. Są niebezpieczne nawet dla wojowników nadludzi. Organizacja Zakonu nie toleruje ich obecności i skazuje bez sądu na śmierć. Dlatego, rzadko który z wampirów odważa się przekraść do państw miast w Restrykcie. Jedno z opowiadań mówi o działalności De Coste - hrabiego, przybywającego w towarzystwie jeszcze dwunastu oprawców, do Wielkopolis. Pojawia się niepokój wyczuwalny od razu dla nadludzi, organizujących się by znaleźć jego źródło i je usunąć.

Jeszcze dalej na północ, od Gniazda Sokołów, po stronie zachodniej, leżą góry Hiperborejów i Hiperborejczyków. Święte Góry. Żyją tam jak lud wojenny w czas pokoju. Nie nękani ani przez Orły ani przez barbarzyńców, wyjąwszy Oukonów. Gromadzą nieprzebrane bogactwa i magiczne artefakty, czcząc własnych bogów. Święta to ich codzienność.

Głównym bohaterem łączącym nieomal wszystkie siedem opowiadań jest Orin - Wielki Mistrz Zakonu, jeden z zarządców państw dzielnic. Ponad pięćdziesięcioletni, za czym idzie młody jeszcze nadczłowiek, ale który zgromadził już dosyć doświadczenia, by być jak jednoosobowa armia. Nadczłowiek orkiestra: ogarniający nieprzeliczone zdolności i możliwości. Jego pierwszym fachem jest walka, ale od chemii i fizyki przez biologię, aż po metafizykę i filozofię, a nawet magię, nie ma dla niego tajemnic. Fecjał decydujący o losie całej społeczności Restryktu. Najpotężniejszy z Orłów i najbogatszy z Zakonników. Nikt i nic go nie oszuka. Jest zawsze zwycięski, z mistrzowskim planem, stu procentowo pewny. Kłody pod nogami to insekty do rozdeptania. Walczy każdym rodzajem orężu i podejmuje się zadań niemożliwych. Pierwszy to jego starszy brat rodzony Strażnik Świątyni. Marek to brat rodzony młodszy, super snajper, inżynier. Orin jest Krwawym Orłem, jakoby świetnie wyszkolonym i doświadczonym w praktyce wojennej, elitarnym komandosem, stoi na wyższym stopniu hierarchii, podobnie jak jego najczęstszy towarzysz - Szary Eminencjo, postać pierwszoplanowa opowiadań. Krwawe Orły to szczytowy odsetek Zakonu, elita elit.

Warto wspomnieć jeszcze o Górze Oliwnej, siedzibie Zaratustry, potężnego Orła, Niemieckiego Persa. Na szczycie góry, płaskim jak tafla morska w bezwietrzny dzień, ogromnym polu, trwają nieustające igrzyska złotych słoni. Jest wiele trybun, z których Orły oglądają widowiska, trwające od świtu do zmierzchu, taniec słoni i walki gladiatorów na ich grzbietach, cieszące oko i budzące wiele silnych emocji. Jurorzy - ekstraordynaryjne jednostki - rozsądzają o zwycięzcach. I jeszcze dwa grody leżące na łożysku rzek, grody Przyjaźni i Miłości. Dwa wielkie miasta, w których nadludzie najczęściej łączą się w pary. Gdzie znajduje ich opatrzność szczęścia i przeznaczenie by budować ponad siebie.

Oprócz Kontynentu na Oceanie Wschodnim leżą trzy potężne wyspy. Na jednej z nich żyją Elfy, na kolejnej w stronę wschodu mieszkają wygnańcy, zbrodniarze zesłani z Kontynentu. Trzeciej wyspy jeszcze nie zagospodarowałem.